piątek, 15 lutego 2013

Rozdział VII

    Otworzyłam lekko oczy wyrywając się ze snu. Spojrzałam na okno. Było dość jasno. Nie pomogło
mi to w rozpoznaniu, która jest godzina, bo w lecie słońce świeci nawet od godziny 6 nad ranem. Moje wątpliwości co do czasu, w którym się znajdowałam rozproszyły się kiedy usłyszałam 'Nothing Else Matters' Metallici. Nie miałam pojęcia kto o tej porze, bo sądziłam że jest około 7, dzwoni. Włożyłam rękę pod poduszkę i machałam dłonią bez przerwy w poszukiwaniu komórki. Może nie była ona jakimś wypasionym iPhonem za 800 zł lecz starą nokią, którą miałam już prawie z 4 lata , ale i tak nie zamieniłabym jej na inny lepszy badziew. Jakby to powiedzieć- łączą nas więzi. Między innymi pływała sobie ze mną w pobliskim jeziorze obok domu mojej babci-szukałam jej w jeziorze kiedy to wypadła mi z kieszeni wchodząc po piłkę siatkową, którą wrzucili mój brat wraz z jego kumplem; wchodziłam z nią na najwyższe szczyty-strasznie się wkurzyłam kiedy okazało się, że moje plany dotyczące wyjazdu na wakacje nie sprawdziły się i z tej złości cisnęłam w nią w górę (chociaż racjonalnie było by uderzyć nią w ziemie) i wylądowała na samym czubku drzewa w gnieździe z wykluwającymi się pisklaczkami-byłam świadkiem tych narodzin; dzięki niej poznałam moją pierwszą miłość-siedziałam sobie pewnego razu w parku z Piotrusiem, prztykał sobie w telefonie, kiedy obok mnie przeszedł ciacho z 3g a w tym samym czasie zadzwoniła Ewelina a z telefonu wydobył się dźwięk piosenki z Teletubisiów, Piotruś mniej więcej wiedział, że robi to żeby mnie wkurzyć, wtedy Łukasz podszedł do mnie i cytuje 'Radzę zmienić idola' i odszedł z tym swoim uśmieszkiem. Tak jak więc widać, nie oddam jej nigdy na świecie.
   W końcu wyjęłam ją z pod poduszki lecz nie zdążyłam odebrać. Na  telefonie pisało 'Mama'. Szybko
wcisnęłam opcje 'Zadzwoń' i już po chwili słyszałam sygnał. Odebrała. Powiedziała tylko  'Hej mała. Będziemy za 10 minut. Dobrze, że wczoraj się spakowałaś, ale dzisiaj na wszelki wypadek sprawdź.' i się rozłączyła. Jeszcze tylko zerknęłam która godzina, była już 11 co mnie ogromnie przeraziło, i dopiero dotarły do mnie jej słowa, że będą za 10 min i że się wczoraj spakowałam. Podniosłam się siadając na rogu łóżka. Spojrzałam w prawą stronę gdzie leżała moja torba. Torba była, ale pusta, a ubrania walały się po całym pomieszczeniu szpitalnym zwanym pokojem. Za nim dotarł do mnie ten fakt minęło chwilkę czasu. Już tak miałam, że po rozbudzeniu nie wszystkie logiczne informacje docierały do mózgu. W końcu załapałam i zaczęłam latać jak oszalała  po pokoju zbierając wszystkie rzeczy. Nie składając ich ani nic wszystkie znalazły się w torbie. Spojrzałam na zegarek, następnie na miejsce, w którym przebywałam. Mam jeszcze około 5 min a pokój jest mniej więcej ogarnięty, więc mogę jeszcze wziąć krótki prysznic. Weszłam szybko do łazienki, wyskoczyłam z ubrań i już po chwili moje ciało ochlapywała dość ciepła woda. Usłyszałam pukanie. Byłam pewna, że to rodzice więc wykrzyknęłam długie 'Proszę'. Wiedząc, że już weszli powiedziałam śmiało coś w stylu 'Mamo wyjmij mi z torby jakieś spodenki i koszulkę, bo zapomniałam'. Otworzyły się drzwi do łazienki, a moje oczy prawie że wyskoczyły z orbit. Na przeciw mnie stał Michał. Na szczęście przed jego wejściem okryłam się ręcznikiem więc niczego nie zobaczył.
-Co ty sobie wyobrażasz? Wyjdź stąd! - Wykrzyczałam z oburzeniem trzymając ręcznik, by mi nie wypadł i byłaby niezła katastrofa.
-Sama mnie wpuściłaś...- Powiedział przyjmujący siatkarz odwrócony już tyłem wycofując się dość szybko. Postanowiłam się ubrać, wyjść i mu wygarnąć kiedy zorientowawszy się że nadal nie mam ubrań. 
-Ee...Michał. Podaj mi torbę. - Wykrztusiłam z siebie stając dość blisko drzwi mając nadzieję, że nie poszedł sobie i czeka w pokoju. Moje nadzieje się sprawdziły. Za chwilę w moich rękach wylądowała dość mała, czarna torba zapakowana po brzegi. Rozsunęłam ją, co wiązało się z wielkim trudem, i nałożyłam pierwsze co lepsze. Już po chwili na moich nogach znalazły się spodenki, które sama wczoraj zrobiłam i różowa bluzka. Tak, ten fakt różowej bluzki też mnie przygniótł ale do wyboru miałam jeszcze dwa golfy i zaplamioną wczorajszym sosem koszulkę. Zdecydowałam się na róż, bo nie chciałam wyjść na jakąś fleje itp. Nie pewnie, jeszcze z mokrymi włosami wyszłam z łazienki. Odwrócony do mnie plecami na łóżku siedział Michał. Widać było, że jest czymś zajęty. W ręku trzymał mój telefon, i kiedy się zgapł, że stoję za nim szybko go odłożył na miejsce. 
-Ekhem. Czy to jest mój telefon?- Zapytałam ironicznie z wyrzutem łapiąc moją starą komórkę.
-Wiem, nie powinienem. Zapisałem sobie twój  numer.No ale... No przepraszam.- Widać było, że posmutniał i się zarumienił.
-No spoko, ale następnym razem nie bierz bez pytania.- Uśmiechnęłam się by zbyć się skruszałej miny Winiara. - Ale to nie sprawiedliwe. Ty masz mój numer, a ja twojego nie!
Zaśmiał się po czym podyktował mi 9 cyfr. Zapisałam je w telefonie. Uśmiechnęłam się po raz drugi, on również. Usiadłam obok niego zasuwając torbę do końca.
-To kiedy się widzimy?- Zapytał widząc, że zaraz wychodzę bo co chwila spoglądałam na zegarek. 
-Nie wiem, będę w Olsztynie około tydzień. Potem tutaj wrócę. Znaczy nie do szpitala, tylko tam gdzie Andrea Anastasi mi powie. Nie wiem czy to będzie jakiś hotel czy co. -Odpowiedziałam wstając już i zakładając torbę na ramię.
-Szkoda, że tak długo...- Znowu posmutniał. Troszkę śmieszyły mnie te jego wahania nastroju. Ruszyłam w stronę drzwi kiedy to mi przerwał biorąc torbę z mojego ramienia przekładając na swoje.
-Taka ładna dziewczyna nie powinna nic dźwigać. Pozwól, że cię odprowadzę.- Powiedział przepuszczając mnie w drzwiach. Szliśmy nic nie mówiąc. Ale nie krępowała mnie ta cisza. Jakoś tak, dobrze mi z nim było. Nawet bez tych zbędnych słów. 
    Doszliśmy do recepcji. Stała już tam moja mama wraz z tatą. Zatrzymałam się, odebrałam moją torbę od Michała i go przytuliłam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale odwzajemnił to uczucie. Odkleiłam się od niego i gestem ręki dałam znać 'Cześć'. Odwróciłam się i znalazłam się przy rodzicach. Z nimi również się przytuliłam, ale tu już w innym sensie. W sensie 'Witajcie' a nie 'Żegnaj'. Odwróciłam się, aby go jeszcze raz zobaczyć, ale go już tam nie było.
   Nie minęło sporo czasu, przynajmniej tak mi się wydawało bo była noc, kiedy to już usłyszałam od rodziców, że jesteśmy na miejscu. Zaspana wyszłam z auta i potruchtałam na górę do swojego pokoju. Od razu położyłam się na moim kochanym łóżku, utuliłam  się do kochanego miśka jeszcze z czasów przedszkola i niczym dziecko zasnęłam. Obudziłam się nad ranem. Spojrzałam na telefon. Dostałam sms. Od Michała.



_________________________________________________________________________________
Podoba się Wam ? Co byście zmienili ?
Mam nadzieję, że jeszcze z 2 rozdziały do końca feri na piszę.
Trzymajcie kciuki kochani <3
(+chciałam Wam powiedzieć, że Wasze komentarze są dla mnie BARDZO WAŻNE. Te dobre, i te gorsze. Wszystkie. Dziękuję za nie ♥ )

Z INNEJ BECZKI :
Ostatnio odwiedziłam stronę http://likemore.pl/. Z całym przekonaniem co do strony chciałabym Was zachęcić do zarejestrowania się, bo warto. Zadania są bardzo proste, a można zgarnąć nawet doładowanie na telefon. POLECAM !


środa, 13 lutego 2013

Rozdział VI

   Jeszcze chwile poleżałam. 'Uprzejma' salowa wyszła po chwili zabierając szklankę po herbacie
i talerz jeszcze ze śniadania i wyszła. Wyciągnęłam się, złapałam dłonią  za włosy idąc w górę przez czoło. Często miałam je na twarzy więc aby dzisiaj się nie męczyć wyjęłam z kieszeni szortów gumkę do włosów i związałam je u góry w nie zbyt ładny, dość roztrzepany kok. Siadłam na już rozwarcholonym łóżku.
Spojrzałam na zawartość talerza i kubka. Obiad składał się chyba z kaszy oraz sosu grzybowego, chyba 'sosu'. 'Bleeee'- pomyślałam na widok zbełtanego posiłku, który za chwile miał trafić do moich ust i spotkać się po kolei z moimi białymi ząbkami, a następnie trafić do przełyku itd. Zajrzałam do kubka. Na szczęście tu był plus. Z koloru wydawał się normalny. Spróbowałam i za chwilę poczułam grejpfrutowy smak. Uwielbiałam ten sok, ale myśl że muszę go pić co chwila przełykając to paskustwo- przerażała mnie.
  Wzięłam do ręki widelec i kęs po kęsie co chwila popijając sok jakoś wszystko zniknęło z mojego
talerza. Mając na myśli 'wszystko zniknęło z mojego talerza' nie chodziło mi o to, że to zjadłam. Ale o to, że większą połowę wyłożyłam na parapet dla ptaszków. Zanim to zrobiłam zastanawiałam się chwilę, czy nie otrują się tym 'czymś'. Uśmiechnęłam się na swoje myśli po czym jednak postanowiłam im to dać.
-Jak nie będą chciały, to najwyżej nie zjedzą- Pomyślałam sobie ściągając widelcem resztę jedzenia co chwilę patrząc czy jakiś lekarz lub ktoś inny nie wchodzi. Na szczęście minęło wszystko bez przeszkód. Ucieszona tym, że nie muszę się dławić  tym jakże przepysznym jedzeniem położyłam się na łóżku i wyciągnęłam telefon. Poprztykałam chwilę i już zaraz na moim wyświetlaczu było pokazane, że wykonuje połączenie do 'Ewell <3'.
-O! Siema Aga. Jak tam na treningu ? Kiedy wracasz?- Usłyszałam dość szybki układ zdań ze strony słuchawki.
-Siema siema. Powoli powoli.- Odpowiedziałam uśmiechając się. Mimo, że nie widziała mojego uśmiechu- sam głos inaczej brzmi kiedy to robimy.- A więc tak: Trening był okej. Przyglądałam się chłopcom i pomogłam im tkj. z taktyką serwowania. Andrea Anastasi był zadowolony. Wytłumaczyłam mu, że to ta fizyka.
-Ty i fizyka? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?- Zaśmiała się Ewelina po wypowiedzeniu moich słów.
-Mówiłam ci mówiłam! Tylko ty mnie nigdy nie słuchasz.
-No dobra... A kiedy wracasz ? Tęsknimy za tobą.
-No właśnie tutaj jest problem... Mam tu prawdopodobnie zostać na większość wakacji. Znaczy, nie to że w szpitalu. Tylko w jakimś tam hotelu czy coś. Jeszcze nie wiem. Powód jest taki, że mam wymyślać inne 'taktyki fizyczne' na poprawę gry naszych Orzełków.
-Ale równie dobrze możesz to robić w domu.
-No niby tak.. Ale ja muszę im wszystko pokazywać itp. Ale nie martw się jeszcze wrócę do Olsztyna po resztę ubrań, bo z tego co mi mama dała to.. Szkoda gadać.
-Okej. Ale nie myśl sobie, że nas się tak pozbędziesz.- Kończąc to zdanie usłyszałam, że się śmieje. Ale to nie był taki śmiech co do naszej rozmowy tylko tak jakby do kogo innego.
-Ewelina, kto tam jeszcze jest ?
-Bartek jest u mnie... Ale nie martw się, nie słucha naszej rozmowy. -Te słowa mnie zaszokowały. Jak to Bartek u niej ? Czyli ona musi z nim być. Ale to nie jest rozmowa na telefon. Sądzę, że popełnia błąd bo zna się z nim zaledwie 2 tygodnie.
-Dobra...Nie wnikam. To ja już kończę, Odwiedźcie mnie wszyscy nie długo!
-No pewnie. Pa.
-Pa.- Odłożyłam słuchawkę. Za nim się obejrzałam usłyszałam jedną z piosenek Nirvany, którą miałam ustawioną na dzwonek. Spojrzałam na wyświetlacz 'Mama'. Odebrałam szybko. Nasza rozmowa głównie dotyczyła tego jak się czuję i namawiania mamę abym mogła zostać na te wakacje zajmując się tą 'pracą'.
Ubłagałam ją. Pewnie nie ja sama, bo może już AA się z nią skontaktował. To było możliwe, bo mamę o coś tak ważnego muszę błagać czasami nawet i dwa tygodnie. Ale nie ma co o tym rozmyślać. Zgodziła się, to zgodziła. Wspomniała jeszcze coś o tym, że jutro po mnie przyjeżdżają. Z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej nie. Miałam już dość jedzenia tych owsianek, sranek i tak dalej. Po za tym chciałam już wrócić do mich przyjaciół. Przyjaciół, czyli: Ewelina- zwana również Ewell. ; Mateusz- zwany również Mati, mój starszy o 3 lata brat. ; Kuba- zwany również Śmigło, dlaczego Śmigło nie wiem do dziś, jest to o 3 lata starszy brat Ewell. ; i jeszcze najmniejszy rówieśnik Piotruś- zwany również Piotruś, jakoś tak nikt mu nie nadał pseudonimu, jest najmłodszym z nas. Wszyscy czworo zaprzyjaźniliśmy się w wieku kiedy ja razem z Eweliną miałyśmy 3, 4 latka. W takim wypadku Mateusz i Kuba mieli po 7, 8 lat. Piotrusia jeszcze na świecie nie było. Dołączył do nas kiedy on sam miał 5 latek, a my sami po 9 i 13. Jednakże, zaprzyjaźniliśmy się na wieki. I teraz kiedy ja z Ewell mamy lat 18, chłopcy 21, a Piotruś 14 - nigdy nie straciliśmy relacji i mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi. Jeszcze chwilę wspominałam nasze chwile z dzieciństwa, rozmyślając jakie to było piękne kiedy usłyszałam dość głośne pukanie do drzwi. Wstałam z łóżka i popędziłam do drzwi. Przede mną pojawił się sam w swojej osobie: Michał Winiarski, przyjmujący w drużynie Reprezentacji Polski. Zrobiłam się czerwona.
-Cześć.- Powiedział wyszczerzając swoje proste, białe ząbki.
-No hej...- Odpowiedziałam speszona.
-Zostawiłaś wczoraj MP3. Anastasi prosił, abym ci ją odniósł.
-Ojej. Dzięki wielkie.- Uśmiechnięta złapałam do rąk odtwarzacz, który Michał trzymał w ręku. Zamknęłam drzwi i zafascynowana tym, że mam swoje 500 ulubionych piosenek odeszłam. Za chwilę dotarło do mnie, że zamknęłam drzwi przed nosem najładniejszemu siatkarzowi. Szybko podbiegłam i otworzyłam je z powrotem. On stał w tej samej pozycji co wcześniej śmiejąc się trochę. Ja również to uczyniłam i wpuściłam go  gestem ręki. Wszedł. Dziwnie było na niego patrzeć nie widząc stroju siatkarskiego, a zwykłe dżinsowe spodenki i ciemny tiszert.
-Siadaj.- Wskazałam łóżko. Nie miałam go gdzie indziej 'posadzić'. Uśmiechnął się siadając.
-Dzięki za przyniesienie MP3.- Przerwałam nie zręczną ciszę.
-Nie ma sprawy. Lepsze to niż zamulanie w pokoju.
-Mi też się nudziło. Tak siedziałam i patrzyłam w sufit myśląc to o tym to o tamtym.
Znowu się uśmiechnął. Usłyszałam coś w stylu 'Bibip' dobiegającego z jego kieszeni. Wyjął komórkę. Prawdopodobnie był to sms. Odczytał go po czym wstał.
-Muszę już iść. Kołcz nas wzywa. Widzimy się jutro na treningu ?- Zapytał zmierzając do drzwi.
-Spoko. Nie, chyba nie. Jutro po mnie rodzice przyjeżdżają. Ale wracam do was na całe wakacje.- Odpowiedziałam odprowadzając go do wyjścia z pokoju.- I jeszcze raz dzięki za odtwarzać.
W odpowiedzi się uśmiechnął. Ja również.




___________________________________________________________________
I co o nim myślicie ?
Pozdrowionka z ferii ♥

ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA FANPAGE Bo z zamiłowaniem do siatkówki trzeba się urodzić(klik w link)




piątek, 8 lutego 2013

Rozdział V

    Na ławce siedziałam dość długi czas nim chłopcy skończyli rozgrzewkę. To było dość śmieszne
patrzeć na ich załamane głowy i ciała które najlepiej poszły by już spać. Co chwila padali na ziemie. No to Anastasi dał im wycisk- pomyślałam obserwując ich. Nagle trener użył swojego żółtego gwizdka. W tym czasie drużyna zebrała się w kupie.Winiarski oraz Wlazły wyszli przed nich. Zaczęli wybierać swoją drużynę.
Był między nimi małe spory, ale w końcu jakoś tam się podzielili. Zagrywka Nowakowskiego. Był on z mojej prawej strony. Siedziałam bliżej ich drużyny. A co do serwu, to był dość mocny. Pewnie jak większość ich zagrywek. I tak dalej jakoś gra się toczyła. Było już 23:24, decydujący punkt dla drużyny Zibiego. Widać był jak napala się na zagrywkę. Ustawił się dobrze, jeszcze sprawdzał czy ma stopy równolegle ułożone. Rozśmieszyło mnie to trochę. Widać było, że taki towarzyskim meczem między sobą, przejmują się bardziej niż na jakimś najważniejszym meczu. ZB9 odchylił się prawidłowo, wyciągnął prawą rękę za głowę przygotowując się do dość mocnego  zdobytego punktu i zwycięstwa. I baahhh... Uderzył w piłkę. Lecz ona zamiast polecieć na boisko przeciwników spadła obok mnie. Złapałam ją do rąk i ścięłam w ich stronę. Nie wiem czy to można by było nazwać ścięciem, kojarzyło to się też z niedbałą zagrywką. No nic, piłka poleciała z powrotem na boisko. Stanęli wyryci patrząc się na mnie. Nie powiem, że to było fajne uczucie. Wręcz przeciwnie, nigdy nie lubiłam gdy ktoś się na mnie gapił. I to jeszcze z niezrozumiałego dla mnie powodu.
-Wow, masz parę dziewczyno!- Krzyknął Igła będąc pod wrażeniem. Jaka siła? Tosz ja nie mam żadnej siły. Zaserwowałam, bądź ścięłam, tak jak zwykle. Nie widziałam w tym nic nadzwyczajnego.
-Ale...To normalna zagrywka.- Powiedziałam uśmiechając się.
-Gdyby to była normalna zagrywka, to z takiej odległości nie uderzyłabyś taką wielką siłą na pole boiska.- Dopowiedział Winiar.  Wszystkiemu przyglądał się Andrea Anastasi. Ale mi było głupio... Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, a co gorsz-zrobić.
-Nie przesadzajcie...- Machnęłam ręką mówiąc dość łagodnym, ale głośnym głosem.- Wystarczy aby zgiąć lewą nogę, ale tak troszeczkę, w czasie kiedy uderzamy piłką. Proste.
Cichy złapał piłkę, leżącą obok nogi Zibiego i chciał zrobić, to co ja powiedziałam. Jednak nie wyszło mu. Zeszłam szybkim chodem po schodach na dół, by im to zademonstrować.
-Patrz- rozkazałam - Nie zginaj nogi tak mocno, tylko troszeczkę.
Wziął piłkę i powtórzył to jeszcze raz, lecz teraz z moją bardziej szczegółową radą. Wszyscy z drużyny mnie obserwowali. I nagle plasskk... Piłka tak mocno uderzyła w ścianę naprzeciwko, aż wróciła do właściciela. Wszyscy zaczęli się uśmiechać i po kolei brać piłki. Wszystkim to nieźle wychodziło. Już miałam wracać na górę, w sensie tam gdzie siedziałam, kiedy uderzyłam w AA obracając się.
-Jestem pod wrażeniem. Nie wiedziałem, że grasz w siatkówkę. I to jeszcze jak grasz w siatkówkę.- Powiedział uradowany po angielsku dając nacisk na 'jak'.
-To nie jest takie trudne. Wystarczy podzielić kąt nachylenia ciała na symetrie miejsca, w które chce się uderzyć, ale trzeba pamiętać o stopnia...- Skończyłam widząc, że ich trener niczego nie rozumie.- Mniejsza o to. Po prostu lubię dość fizykę. I jak widać, może ona się nie przydać tylko w szkole.
Uśmiechnął się i odszedł. Ja również wróciłam na swoje miejsce. Chłopcy byli pod wrażeniem tego, co im pokazałam i przez resztę treningu to ćwiczyli.
   Z czasem, wszyscy załapali o co chodzi w nowej 'taktyce'. Znaczy prawie wszyscy. Piotrkowi
non stop nie wchodziło. Na wykonanych tym sposobem ok 20, 25 zagrywek mu wyszły tylko ze cztery. Trener zwołał ich do siebie. Coś tam im mówił, ale szczerze-nic nie słyszałam. Wszyscy wpatrywali się w niego czekając, kiedy powie kochane przez nich słowa 'możecie już iść'. I to po chwili nastąpiło. Wybiegli z hukiem z sali. Już prawie opuszczałam miejsce kiedy zawołał mnie do siebie Anastasi.
-O co chodzi?- Zapytałam będąc już na przeciwko niego.  Z bliska wydawał się inny. Tkz. był jak by niższy i widać było o wiele, wiele więcej zmarszczek. No czego tu się dziwić ma już około 50 lat.
-Słuchaj Agnieszko, mam do ciebie dwie sprawy. Pierwsza to taka, że bardzo, ale to bardzo dziękuję ci za wskazówki dla chłopaków. Mogłabyś nam pomóc? W sensie, że wymyślić jeszcze jakieś przydatne rzeczy. -Powiedział AA- Oczywiście nie za darmo.- Dodał po chwili z uśmiechem.
-Nie ma sprawy. Pogłówkuje coś i na pewno dam panu znać. A pieniędzy za to nie chcę, to będzie dla mnie przyjemność pomóc reprezentacji.- Uśmiechnęłam się, Anastasi również. Widać było, że jest zadowolony.
-A ta druga prośba?- Dokończyłam czekając na jeszcze trudniejsze zadanie.
-A tak... A no widzisz, bo to co im pokazałaś, było świetne-jak już mówiłem. Tylko jest problem, bo Piotr Nowakowski nie może tego jakby pojąć. I w związku z tym, jako że za 2 tygodnie wakacje pomyślałem że mogłabyś mu pomóc. Jeżeli chodzi o sprawę z rodzicami to na pewno się dogadam. Zostałabyś tutaj, w jakimś hotelu... No i może byś mu pomogła, w sensie, że potrenować z nim i tak podobnie. Co ty na to ?- Zapytał z wielką nadzieją. Nie mogłam odmówić. Byłam tym podekscytowana. Dałam jeszcze trenerowi swój numer jak i rodziców by mógł się jakoś skontaktować.
   Uśmiechnęłam się powiedziałam po cichu coś w stylu 'do widzenia' i wyszłam. Ruszyłam prosto
do szpitala.Oczywiście Andrea Anastasi zaproponował podwózkę, ale odmówiłam.  Pogoda była piękna,
a ja lubiłam tak spacerować. Dość szybko doszłam do wyznaczonego celu, 'zameldowałam' że już jestem i od razu rzuciłam się na swoje wyrko.
-Obiad!-Krzyknęła jedna z salowych budząc mnie przy okazji. 'Ci ludzie nie dadzą ci spokoju'.


_______________________________________________________________________-
I jak się podoba ?? Mi nie koniecznie ;c
Są to moje wypociny z dłuższego czasu. Podchodziłam do tego parę razy, dla tego trochę taki kiepski...
EH.. mówi się trudno ;)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze! ♥
+FEEEEEEEEEERRRRRRRRRRRIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE ♥ ♥ ♥


ZAPRASZAM NA FANPAGE (na fb dla nie skojarzonych xd) Bo z zamiłowaniem do siatkówki trzeba się urodzić



środa, 6 lutego 2013

małe przeprosiny.



Hej i czołem ! ♥
A więc tak... Bardzo Was (jeżeli ktoś to w ogóle czyta xd) za moją nie obecność. Może to nie jest tak, że mnie nie ma- bo często i gęsto zaglądam na tego bloga, tylko po prostu jednak trochę czasu zajmuje mi napisanie rozdziału. Jestem w połowie V, ale nie mam pojęcia kiedy skończę. Za parę dni rozpoczynam ferie i obiecuje, że wtedy pojawią się przynajmniej dwa rozdziały.
Teraz muszę Wam usprawiedliwić swoją nie obecność. O tusz jak sami wiecie, kończy się I semestr. I jak wiadomo jest to czas latania do nauczycieli, poprawiania wszystkiego itp.-ogółem wiele nauki.
I tak jakoś nie miałam czasu zabrać się za pisanie. Zrozumcie ;)







A no tak !
Zapomniałabym jeszcze o czymś.
JESTEM BARDZO, BARDZO, ALEŻ TO BARDZO WDZIĘCZNA OSOBOM, KTÓRE KOMENTUJĄ. ODWDZIĘCZĘ SIE ! ♥

ZAPRASZAM NA FANPAGE Bo z zamiłowaniem do siatkówki trzeba się urodzic