Jeszcze chwile poleżałam. 'Uprzejma' salowa wyszła po chwili zabierając szklankę po herbacie
i talerz jeszcze ze śniadania i wyszła. Wyciągnęłam się, złapałam dłonią za włosy idąc w górę przez czoło. Często miałam je na twarzy więc aby dzisiaj się nie męczyć wyjęłam z kieszeni szortów gumkę do włosów i związałam je u góry w nie zbyt ładny, dość roztrzepany kok. Siadłam na już rozwarcholonym łóżku.
Spojrzałam na zawartość talerza i kubka. Obiad składał się chyba z kaszy oraz sosu grzybowego, chyba 'sosu'. 'Bleeee'- pomyślałam na widok zbełtanego posiłku, który za chwile miał trafić do moich ust i spotkać się po kolei z moimi białymi ząbkami, a następnie trafić do przełyku itd. Zajrzałam do kubka. Na szczęście tu był plus. Z koloru wydawał się normalny. Spróbowałam i za chwilę poczułam grejpfrutowy smak. Uwielbiałam ten sok, ale myśl że muszę go pić co chwila przełykając to paskustwo- przerażała mnie.
Wzięłam do ręki widelec i kęs po kęsie co chwila popijając sok jakoś wszystko zniknęło z mojego
talerza. Mając na myśli 'wszystko zniknęło z mojego talerza' nie chodziło mi o to, że to zjadłam. Ale o to, że większą połowę wyłożyłam na parapet dla ptaszków. Zanim to zrobiłam zastanawiałam się chwilę, czy nie otrują się tym 'czymś'. Uśmiechnęłam się na swoje myśli po czym jednak postanowiłam im to dać.
-Jak nie będą chciały, to najwyżej nie zjedzą- Pomyślałam sobie ściągając widelcem resztę jedzenia co chwilę patrząc czy jakiś lekarz lub ktoś inny nie wchodzi. Na szczęście minęło wszystko bez przeszkód. Ucieszona tym, że nie muszę się dławić tym jakże przepysznym jedzeniem położyłam się na łóżku i wyciągnęłam telefon. Poprztykałam chwilę i już zaraz na moim wyświetlaczu było pokazane, że wykonuje połączenie do 'Ewell <3'.
-O! Siema Aga. Jak tam na treningu ? Kiedy wracasz?- Usłyszałam dość szybki układ zdań ze strony słuchawki.
-Siema siema. Powoli powoli.- Odpowiedziałam uśmiechając się. Mimo, że nie widziała mojego uśmiechu- sam głos inaczej brzmi kiedy to robimy.- A więc tak: Trening był okej. Przyglądałam się chłopcom i pomogłam im tkj. z taktyką serwowania. Andrea Anastasi był zadowolony. Wytłumaczyłam mu, że to ta fizyka.
-Ty i fizyka? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?- Zaśmiała się Ewelina po wypowiedzeniu moich słów.
-Mówiłam ci mówiłam! Tylko ty mnie nigdy nie słuchasz.
-No dobra... A kiedy wracasz ? Tęsknimy za tobą.
-No właśnie tutaj jest problem... Mam tu prawdopodobnie zostać na większość wakacji. Znaczy, nie to że w szpitalu. Tylko w jakimś tam hotelu czy coś. Jeszcze nie wiem. Powód jest taki, że mam wymyślać inne 'taktyki fizyczne' na poprawę gry naszych Orzełków.
-Ale równie dobrze możesz to robić w domu.
-No niby tak.. Ale ja muszę im wszystko pokazywać itp. Ale nie martw się jeszcze wrócę do Olsztyna po resztę ubrań, bo z tego co mi mama dała to.. Szkoda gadać.
-Okej. Ale nie myśl sobie, że nas się tak pozbędziesz.- Kończąc to zdanie usłyszałam, że się śmieje. Ale to nie był taki śmiech co do naszej rozmowy tylko tak jakby do kogo innego.
-Ewelina, kto tam jeszcze jest ?
-Bartek jest u mnie... Ale nie martw się, nie słucha naszej rozmowy. -Te słowa mnie zaszokowały. Jak to Bartek u niej ? Czyli ona musi z nim być. Ale to nie jest rozmowa na telefon. Sądzę, że popełnia błąd bo zna się z nim zaledwie 2 tygodnie.
-Dobra...Nie wnikam. To ja już kończę, Odwiedźcie mnie wszyscy nie długo!
-No pewnie. Pa.
-Pa.- Odłożyłam słuchawkę. Za nim się obejrzałam usłyszałam jedną z piosenek Nirvany, którą miałam ustawioną na dzwonek. Spojrzałam na wyświetlacz 'Mama'. Odebrałam szybko. Nasza rozmowa głównie dotyczyła tego jak się czuję i namawiania mamę abym mogła zostać na te wakacje zajmując się tą 'pracą'.
Ubłagałam ją. Pewnie nie ja sama, bo może już AA się z nią skontaktował. To było możliwe, bo mamę o coś tak ważnego muszę błagać czasami nawet i dwa tygodnie. Ale nie ma co o tym rozmyślać. Zgodziła się, to zgodziła. Wspomniała jeszcze coś o tym, że jutro po mnie przyjeżdżają. Z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej nie. Miałam już dość jedzenia tych owsianek, sranek i tak dalej. Po za tym chciałam już wrócić do mich przyjaciół. Przyjaciół, czyli: Ewelina- zwana również Ewell. ; Mateusz- zwany również Mati, mój starszy o 3 lata brat. ; Kuba- zwany również Śmigło, dlaczego Śmigło nie wiem do dziś, jest to o 3 lata starszy brat Ewell. ; i jeszcze najmniejszy rówieśnik Piotruś- zwany również Piotruś, jakoś tak nikt mu nie nadał pseudonimu, jest najmłodszym z nas. Wszyscy czworo zaprzyjaźniliśmy się w wieku kiedy ja razem z Eweliną miałyśmy 3, 4 latka. W takim wypadku Mateusz i Kuba mieli po 7, 8 lat. Piotrusia jeszcze na świecie nie było. Dołączył do nas kiedy on sam miał 5 latek, a my sami po 9 i 13. Jednakże, zaprzyjaźniliśmy się na wieki. I teraz kiedy ja z Ewell mamy lat 18, chłopcy 21, a Piotruś 14 - nigdy nie straciliśmy relacji i mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi. Jeszcze chwilę wspominałam nasze chwile z dzieciństwa, rozmyślając jakie to było piękne kiedy usłyszałam dość głośne pukanie do drzwi. Wstałam z łóżka i popędziłam do drzwi. Przede mną pojawił się sam w swojej osobie: Michał Winiarski, przyjmujący w drużynie Reprezentacji Polski. Zrobiłam się czerwona.
-Cześć.- Powiedział wyszczerzając swoje proste, białe ząbki.
-No hej...- Odpowiedziałam speszona.
-Zostawiłaś wczoraj MP3. Anastasi prosił, abym ci ją odniósł.
-Ojej. Dzięki wielkie.- Uśmiechnięta złapałam do rąk odtwarzacz, który Michał trzymał w ręku. Zamknęłam drzwi i zafascynowana tym, że mam swoje 500 ulubionych piosenek odeszłam. Za chwilę dotarło do mnie, że zamknęłam drzwi przed nosem najładniejszemu siatkarzowi. Szybko podbiegłam i otworzyłam je z powrotem. On stał w tej samej pozycji co wcześniej śmiejąc się trochę. Ja również to uczyniłam i wpuściłam go gestem ręki. Wszedł. Dziwnie było na niego patrzeć nie widząc stroju siatkarskiego, a zwykłe dżinsowe spodenki i ciemny tiszert.
-Siadaj.- Wskazałam łóżko. Nie miałam go gdzie indziej 'posadzić'. Uśmiechnął się siadając.
-Dzięki za przyniesienie MP3.- Przerwałam nie zręczną ciszę.
-Nie ma sprawy. Lepsze to niż zamulanie w pokoju.
-Mi też się nudziło. Tak siedziałam i patrzyłam w sufit myśląc to o tym to o tamtym.
Znowu się uśmiechnął. Usłyszałam coś w stylu 'Bibip' dobiegającego z jego kieszeni. Wyjął komórkę. Prawdopodobnie był to sms. Odczytał go po czym wstał.
-Muszę już iść. Kołcz nas wzywa. Widzimy się jutro na treningu ?- Zapytał zmierzając do drzwi.
-Spoko. Nie, chyba nie. Jutro po mnie rodzice przyjeżdżają. Ale wracam do was na całe wakacje.- Odpowiedziałam odprowadzając go do wyjścia z pokoju.- I jeszcze raz dzięki za odtwarzać.
W odpowiedzi się uśmiechnął. Ja również.
___________________________________________________________________
I co o nim myślicie ?
Pozdrowionka z ferii ♥
ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA FANPAGE Bo z zamiłowaniem do siatkówki trzeba się urodzić(klik w link)
Noo fajne fajne :D
OdpowiedzUsuńInforuje YOU ze dodalam nowy rozdzial, wiec zapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://siatkawsercu.blogspot.it/
fajnie, lekko piszesz. podoba mi się, jednak ja bym nie potrafiła tak szybko rozpocząć akcji...:)
OdpowiedzUsuńrozpisałabym się na 3-4 rozdziały :)
bardzo mi się podoba, i jeśli mogłabyś, to proszę powiadamiaj mnie o nowym rozdziale co ? :)
http://chwile-ulotne-jak-ulotki.blogspot.com/ pozdrawiam NawiedzonaWiedźma ;*
i jeśli mogę mieć jedną małą sugestię, wyłączysz antyspam przy dodawaniu komentarza? :)
Coś się kroi, Michał Wu na horyzoncie... A szpitalne jedzenie jest na prawdę paskudne- potwierdzam, poczułam na własnej skórze. Podoba mi się, dlatego jeśli możesz, informuj mnie na bieżąco o nowościach :D
OdpowiedzUsuńI oczywiście zapraszam do siebie- http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/. Pozdrawiam, S. ;)