czwartek, 19 września 2013

Rozdział X - reaktywacja

              -Nie nie trzeba.- W dalszym ciągu próbowałam włożyć klucz do zamka. Udało się.
Odetchnęłam z ulgą poprawiając sobie jak zwykle 'świetnie ułożoną' grzywkę.
-Gratuluje.- Bartman dał we znaki swoje białe zęby. -Jakbyś czegoś potrzebowała daj znać. Jestem pod 2f, ale to chyba już wiesz.
-Tak.. Przepraszam za tamto. Nie sądzę, że na razie będę czegoś potrzebować ale dziękuję.
Złapałam za torbę i już po chwili leżałam w moim, na jakiś czas, nowym łóżku. Pokój był w odcieniach beżu, meble drewniane, a zasłony żółte. Nade mną wisiał dość mały biały żyrandol, na przeciw znajdowały się drzwi bodajże do łazienki-taką miałam nadzieje, bo jeżeli chodzi o sprawy higieny osobistej to jestem bardzo przewrażliwiona na punkcie 'osobistej'. Nie lubię gdy ktoś inny korzysta z tej samej łazienki co ja. W domu miałam  łazienkę, może małą, ale jednak swoją, do której nikt inny nie miał wstępu.  Ogółem było przytulnie, ale jak dla mnie za bardzo biznesowo.
             Łóżko było bardzo wygodne. Tak świetnie mi się leżało, że aż się zdrzemnęłam. Nie
miałam tego w planach. Chciałam się rozpakować, umyć i przebrać, a wyszło jak zwykle. Moje spanko trwało z jakieś 2 godziny.  Śniło mi się, że na pierwszych zajęciach z chłopakami zrobiłam z siebie totalnego błazna, czego chciałam za wszelką cenę uniknąć. Na szczęście ktoś przerwał ten sen.
-E chłopaki to chyba tu!- Usłyszałam za drzwiami głos mężczyzny a zaraz po tym kroki w moją stronę. Za nim zdążyłam zareagować do mojego pokoju wparowali Kuraś, Szampon i Pit.
-Ou przepraszam.- Usłyszałam z ust jednego z nich. Był to bodajże Bartek. Nie byłam pewna na sto procent, bo za nim dokładnie się rozbudzę minie chwile czasu.
-Miałeś racje Zibi, wiszę Ci te dwie dychy.
-Ale co.. O co chodzi?- Usiadłam na łóżku podpierając się jedną ręką, a drugą przecierając sobie oko.
-Bo Zbyszek mówił, że widział laskę i nawet z nią gadał i wie, w którym pokoju się znajduje. - Zaczął Mariusz- A my mu nie wierzyliśmy się się założyliśmy. No niestety wygrał. Ale w sumie to nie jest źle. Bo taka ładna pani, leży przed nami.


_______________________________________________________
A więc tak: WRÓCIŁAM
rozdział jest krótki, bardzo krótki. nigdy chyba takiego nie napisałam ://
Ale już tak bardzo chciałam dodać rozdział, pokazać wam ,że mi na was zależy.
Że to nie jest tak, że jak przestałam pisać to już się wami nie przejmuje.
Mimo, że nie jest Was tak dużo to KOCHAM WAS
pamiętajcie o tym ♥

Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, ale możecie pisać do mnie na gg : 42443325










poniedziałek, 8 kwietnia 2013

DYLEMAT

A więc tak... Za pewne zauważyliście, że dawno nie pisałam. O tusz mam naprawdę, ale to naprawdę mało czasu. Pewnie sobie myślicie 'ona jest dopiero w 1 gim., zobaczy co to jest brak czasu w 2 czy '. Ale ja mam ciężką szkołę. Na prawie każdej lekcji kartkówki, często sprawdziany itp. Wstaje o 6 przyjeżdżam o 16.  Wiem, że mogłam sobie wybrać inną szkołę ale inne dzieciaki poszły tam a więc ja za tłumem.
Dobra- do konkretów. Mam nawet sporo pomysłów na kolejne rozdziały. Mogę obiecać, że coś zacznie się dziać NA PEWNO. Mogłabym pisać rodział co tydzień, dwa. Jeśli tego chcecie.
I właśnie... Chcecie abym dalej pisała ? Będę to robić. Tylko muszę mieć gwarancje czy to robie dla siebie czy dla Was.
Dziękuję za każdy komentarz! Nawet nie wiecie ile dla mnie, nawet krótki, znaczy. ;) A więc jak? Jeśli chcecie abym dalej pisała-napiszcie komentarz.
Pozdrawiam Angela <3

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział IX

    -Tak... To jest mądry człowiek- Powiedziałam,a raczej pomyślałam odczytując odpowiedź
sms'ową od Kamila. Zaśmiałam się sama do siebie, chwilę z nim jeszcze popisałam- min. o tym, że jutro
się spotkamy jeszcze przed moim wyjazdem, i poszłam spać. Wstałam około 9 nad ranem. Była to niedziela więc rodzice byli w domu co dało się we znaki bo już od 6 rano biegali po całym domu. Przyzwyczajeni byli o tej godzinie wstawać, więc w wolne dni również tak czynili. Pełna zaspania po nałożeniu puchatych kapci obrazujących królika wyciągnęłam się i już po chwili znalazłam się na dole jedząc kanapki z serem i jajkiem popijając dość słodką herbatą. Oczywiście nie obyło się bez gadania rodziców, że 2,5 łyżeczki to za dużo ale ja już byłam do tego przyzwyczajona a jak się mówi- Zwyczajów się nie zmienia. W zasadzie... Chyba się tak nie mówi. Mniejsza o to, chodzi o to, że ja swoich nawyków od dzieciństwa nie mam zamiaru zmieniać. Niech się lepiej zajmą sobą i piciem kawy 3 razy dziennie.
   Odsunęłam krzesło, podniosłam swoje cielsko biorąc do ręki talerz z herbatą, włożyłam naczynia
do zlewu, bo oczywiście mój tatuś twierdzi, że zmywarka nie jest nam potrzebna i pobiegłam schodami na górę.
-Za 2 godziny już bądź gotowa. Na 13 musimy tam być, a około godzinę, godzinę i pół się jedzie- Zawołała mama z dołu wycierając swoje ręce o jakąś starą ściereczkę.
-No wiem mamo !- Krzyknęłam otwierając drzwi do mojej komnaty wyklejonej siatkarzami i różnymi zespołami rockowymi. Otworzyłam szafę i wyjęłam średniawą* torbę, którą miałam w szpitalu. Spakowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy na dwu tygodniowy pobyt w Spale, wybrałam ciuchy na podróż. Między czasie poszłam jeszcze do łazienki by wziąć prysznic, wyprostować włosy, trochę się umalować- oczywiście nie za dużo- tylko rzęsy, ponieważ nie lubiłam ostrego makijażu, schowałam do kosmetyczki 'przybory łazienkowe' i pełna gotowości z torbą na ramieniu zeszłam na dół. Miałam jeszcze czas do wyjazdu. Dokładnie 17 min. Ja to bym zaokrągliła do 15 bądź 20 min., ale u moich rodziców wszystko musiało być dokładnie zaplanowane. Nic dziwnego- byli szefami w dość dużej firmie budowlanej, która była słynna w całej Europie.
    Krzątałam się jeszcze chwilę po kuchni szukając Coli na podróż i po chwili znalazłam się w
czarnym Citroenie ze słuchawkami w uszach. Podróż minęła dość szybko. Wysiadłam z samochodu, założyłam torbę na ramię, ucałowałam rodziców i z parkingu ruszyłam w stronę dużego budynku. Mama za wszelką cenę chciała iść tam ze mną ale coś wymyśliłam, że jestem już odpowiedzialna i tak dalej więc się odczepiła. Otworzyłam drzwi i podeszłam do lady naprzeciw mnie. Lada... A może to był po prostu stół ? Nie wiem do diaska. Coś w stylu 'sekretariat', 'informacja' itp.
-Dzień dobry. Jestem Agnieszka Parsuwiewicz. Miałam...
-Tak tak, wiem o co chodzi. - Przerwała mi pulchna pani w różowej bluzeczce- Schodami w górę na 3 piętro, pierwsze drzwi na lewo.
-Dziękuje.- Tak jak mi wskazano, tak zrobiłam. Weszłam na 3 piętro, co nie powiem- zajęło mi trochę czasu. Niby miałam formę ale po schodach nienawidziłam wchodzić. Schodzić, to jeszcze inna bajka. Jakby to ująć.. Leniem to ja jestem.W końcu zakończyłam swoje męczarnie. Skierowałam się na prawo i otworzyłam pierwsze drzwi. Trzymając w dłoniach już klamkę dopiero dotarło do mnie, że powinnam iść w lewo.
-Cholera.- Przekleństwo było dość głośne. Nie robię tego często, jednak gdy się porządnie wkurzę zdarza się. Wycofałam się powoli i cicho. Następnie schowałam się za rogiem, ponieważ usłyszałam jak ktoś wychodzi z pokoju. Z jednej strony mojej główki mały głosik mówił mi 'Aga, daj spokój ! Uważaj bo ktoś cię zastrzeli za to, że nie chcący otworzyłaś drzwi' , a z drugiej ' Zwiewaj ! No zwiewaj !!'. Tak.. I co ja mam tu począć. Nie byłam jakoś strasznie nie śmiała, ale jednak każdy człowiek chodź ociupinkę tej cechy w sobie ma, a więc wybrałam kwestie drugą.
   Wyjrzawszy  zza rogu ujrzałam odwróconego tyłem, dobrze zbudowanego mężczyznę o ciemnych
włosach. Jednak jaki to ja zawsze miałam pech, teraz również zadziałał. Moje 'wychylenie' było za mocne więc straciłam równowagę i się przewróciłam. 'Ale ja jestem mądra'- pomyślałam patrząc się w sufit z lampą, która w moich oczach była potrojona i się kiwała raz w prawo raz w lewo. Zamknęłam oczy, otworzyłam, podniosłam się 'w pół'. Złapałam się za głowę a następnie za rękę wyciągniętą w moim kierunku nie znanej osoby. Już po chwili stałam na prostych nogach. Przed sobą ujrzałam nic innego jak klatę tego umięśnionego mężczyzny. Znowu przez mój słabo dzisiaj myślący mózg po pewnym czasie dotarło do mnie, że powinnam spojrzeć na tego kogoś w twarz, a nie na jakieś bicepsy. To co teraz ujrzałam znowu osłabiło mnie i miałam wrażenie, że znowu upadnę. Stałam twarzą w twarz z gwiazdą polskiej siatkówki Zbigniewem Bartmanem.
-Wszystko gra ?- Odezwało się moje zbawienie podnoszące mnie z podłogi przed dwoma minutami.
-Nie. Cholera... tak. Tak, tak wszystko gra. Pomyliłam tylko drzwi. - Powiedziałam zakładając kolejny raz torbę na ramię, która teraz leżała obok moich stup.- Sory. Znaczy przepraszam.
 Odeszłam próbując się nie odwracać. Pierwsze wrażenie- zawaliste. 'Ja to mam pecha... Ja zawsze mam pecha..!'- Te myśli dotrzymywały mi towarzystwa w drodze do odpowiedniego punktu B. Zastanowiłam się jeszcze przez chwilkę czy teraz stoję przed dobrymi drzwiami. Zapukałam i usłyszałam 'In with you' (czyt. Proszę wejść). Zrobiłam to co 'rozkazał' mi gruby, męski głos. Stałam na przeciw Andrei Anastasiego. Ucieszony moją wizytą podszedł do mnie i z uśmiechem na twarzy przywitał się ze mną podając mi rękę. Ruchem ręki wskazał mi abym siadła na krześle i wszystko dokładnie mi wytłumaczył. Min. to, że mój pokój jest na tym piętrze, konkretniej drugi po lewej stronie ; najlepiej by było, gdybym zaraz od jutra wzięła się do pracy, bo na środę tego potrzebują; dzisiaj mam dzień wolny- ktoś mnie po oprowadza po budynku, pokaże gdzie jest sala gimnastyczna i takie tam różne. Kiwnęłam głową i wyszłam. Kurcze no zajebiście.... Będę miała pokój obok Zbigniewa Bartmana. Wszystko było by w porządku gdyby nie ta akcja co nie dawno mnie spotkała. Szybko więc przeszłam obok jego drzwi, wyjęłam klucz do drzwi, który wcześniej dał mi AA. Włożyłam go do zamka, jednak nic. Kręciłam w prawo, w lewo hałasując kluczykiem z breloczkiem '2c'.
-Cholera!- Tak wiem.. Trzeci raz przeklęłam  Ale to nie moja wina. Byłam wkurzona. Chciałam szybko znaleźć się w pokoju i uniknąć spotkania z Zibim. Jednak moje obawy się sprawdziły.
-Pomóc ci ?


*wiem ze nie ma takiego słowa w słowniku czy coś tam




_________________________________________________________________
* fanfary* GRATULEJSZYN FOR MI.
Skończyłam w końcu IX rozdział. W ogóle bym się za niego dzisiaj nie brała gdyby nie moja przyjaciółka, Klaudia. Thank you baby <3
Przepraszam, że nie piszę.. Ale na prawdę mam mało czasu. W gimnazjum mam ciężej niż mój brat w liceum. Ironia losu. Non stop sprawdzian, kartkówka, kartkówka, sprawdzian.
Już się biorę za czytanie Waszych blogów bo się troszeczkę 'zapuściłam' i komentowania.
Następny rozdział mam nadzieję, że będzie za tydzień. Oby :)
Pozdrowionka kochani !


czwartek, 7 marca 2013

Rozdział VIII

        Przetarłam oczy i sięgnęłam po telefon. Spojrzałam jeszcze na godzinę zanim odczytałam
wiadomość. Była dopiero 6:47. 'Przepraszam, że napisałem tak wcześnie, ale nie mogłem spać. Szczęśliwie dojechałaś do domu?'- odczytałam. Z jednej strony fajnie, że się o mnie martwi, ale z drugiej- chyba nie muszę mu wszystkiego mówić. Odpisałam, że wszystko ok i dziękuję, że się odezwał. Rzuciłam telefon na łóżko i poszłam w stronę łazienki. Wzięłam chłodny prysznic i zeszłam na dół. Na stole czekało na mnie śniadanie, a obok niego kartka. Od rodziców, napisali, że wrócą późno. Na koniec dodali, że mnie kochają. Tak... Ja wróciłam wczoraj w nocy ze szpitala, a oni sobie poszli sprawy pozałatwiać. Nie chce, żeby koło mnie ciągle latali, ale mogli by okazać odrobinę współczucia.
    Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Truchtem podbiegłam do ganku i je otworzyłam.
Już po chwili byłam w uściskach moich przyjaciół. Zaprosiłam ich do środka i wszyscy znaleźliśmy się już w salonie, a między nami rozgrywała się gra 'Kent'. Między czasie opowiedziałam im wszystko co i jak. Byli trochę pochmurni, że mnie przez całe wakacje nie będzie, ja z resztą też, ale nie mogłam takiej okazji przegapić. Ale i tak pewnie byśmy się spotykali, więc bez spiny. Na nich zawsze znajdę czas.
-Kent!- Usłyszałam ze strony chłopców. Zdobyli kolejny punkt. W tej rozgrywce wygrali 10:4. Moim osobistym, skromnym zdaniem  powinno być 9:4, ponieważ Mati z Kubą oszukiwali w czym oczywiście pomagał im Piotruś.
-Teraz to już nie wygracie!- Powiedziałam unosząc brwi do góry. Wzięłam talie kart i jako że była teraz moja kolei na kasowanie- zrobiłam to.  Po chwili każdy oprócz mnie trzymał 3 kary w dłoni, ja miałam 4. Zastanawiałam się nad ruchem. Podałam damę w stronę Ewelina. Wzięła ją szybkim ruchem ręki aby nikt z przeciwników jej nie zauważył jednak nie udało się jej to. Z 'równowagi' wytrącił ją dzwoniący telefon. W gruncie rzeczy kartę zobaczył Mateusz, bo moja partnerka z drużyny odskoczyła momentalnie. Odebrała komórkę i zaczęła rozmawiać przez telefon. Wyszła do kuchni lecz za chwile wróciła.
-No co tam ? - Zaczęłam zbierać karty widząc, że Ewelina pewnie znowu będzie musiała iść.
-Muszę już spadać, bo mam trening z tatą.- Odpowiedziała zbierając swoje rzeczy do torebki.
-Jaki trening?- Zapytał zaciekawiony Piotruś liżąc truskawkowego lizaka, którego kupił mu Bartek.
-Idę na czwartki ( tkz. zawody w bieganiu w czwartki).
-A w jaki dzień masz te czwartki?- Cały salon zapełniony był śmiechami. Ten mały zawsze musiał coś dowalić. Było mi go trochę żal, bo wszyscy się śmiali a on biedny stał i nie wiedział o co chodzi.
Przytuliłam Ewell i odprowadziłam ją do drzwi. W tym krótkim momencie wymieniliśmy kilka zdań o tym, że Ewelina ma już tego dość, jest zmęczona, nie ma na nic czasu itp. Szkoda mi jej było, no ale niestety nic na to nie mogłam poradzić. Posłałam jej jedynie spojrzenie typu 'dasz radę' i jeszcze raz utuliłam ją do siebie, ponieważ było to nasze ostatnie spotkanie przez najbliższe 2 tygodnie, bo już jutro wyjeżdżałam.
   Wróciłam do mojej brudnej, świńskiej zgrai, która właśnie odpalała moje PlayStation. Przyłączyłam
się do nich ale po chwili znudziło mnie. Poszłam do kuchni i przyrządziłam nam kanapki z ogórkiem szynką i serem. Kopnęłam w drzwi do salonu, aby ktoś mi je otworzył bo w jednym ręku trzymałam talerz i szklanki a w drugim całą litrową butelkę coli. Jednak nikt mi nie pomógł.
-Otwierajcie do cholery te drzwi!- Krzyknęłam pełna już oburzenia. Usłyszałam kroki i za chwilę w końcu mogłam wejść do upragnionego miejsca. Kanapki wraz z innymi rzeczami przyniesionymi przeze mnie położyłam na podłodze obok, nalałam sobie coli ale oczywiście zaraz kolejka ciągnęła się z prośbami abym chłopakom też nalała. Uczyniłam to lecz jak zwykle jednego, cholernego 'dziękuję' nie usłyszałam. Nie ma się co nawet trudzić, banda oszołomów.
     Kuba kończył już kolejną rundę w jakieś wyścigówki po czym wszyscy zaczęli zbierać się do domu.
Wziął swój telefon odłączając go od prądu - bez karnie kradł mój własny prąd!  I zmierzał do wyjścia.
Poszłam za nim a zaraz za mną pojawił się Piotruś. Oboje byli gotowi do wyjścia kiedy Kuba zobaczył talerz owoców. Złapał jeden z nich i zaczął się kosztować jego smakiem.
- Trochę kwaśne to jabłko. - Powiedział biorąc kęs po kęsie.
- Bo to jest śliwka...- Odpowiedziałam patrząc na niego jak na idiotę. Spojrzał na swoją 'nową' śliwkę i dopiero za kumał jakim to on jest idiotą. Udałam, że to nic takiego i również jak z Eweliną, pożegnałam się z nim przytulając go. Następnie Piotrusia i już po chwili oboje byli za moją furtką od podwórka.
    Weszłam do miejsca pobytu naszej ferajny. Mateusza już tam nie było, za pewne poleciał już do swojego pokoju i w kimkę a ja tu jeszcze zostaje z tym syfem... Eh, szkoda gadać. Szybko wzięłam się za sprzątanie i  za chwilę znalazłam się w zalanej gorącą wodą wannie a tusz po niej w łóżku. Włożyłam słuchawki do uszu. Już prawie zasypiałam kiedy usłyszałam sygnał przychodzącej wiadomości. Był to sms od Kamila, kolegi z klasy. Nawet dobrze mi się z nim rozmawiało itp.
Właśnie jestem w centrum miasta. Powiedz 
mi do cholery gdzie znajdę w środku nocy 
jakiś sklep ze sprzętem elektronicznym ?
-Odczytałam. 
Masz obok domu Mediamarkt. Czemu 
tam go nie kupiłeś ?
-Wysłałam.
Heh... No wiesz, Mediamarkt nie dla
idiotów..
- Odpisał mi.
 



___________________________________________________________________
BARDZO PRZEPRASZAM.
Wiem, że długo tu mnie nie było, ale na prawdę nie miałam czasu.
Szkoła, zbiórki itp.
Macie tutaj rozdział... Wiem, że trochę taki nie zbyt siatkarski... ale co tam xd
POZDROWIONKA SŁODZIAKI ;*

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział VII

    Otworzyłam lekko oczy wyrywając się ze snu. Spojrzałam na okno. Było dość jasno. Nie pomogło
mi to w rozpoznaniu, która jest godzina, bo w lecie słońce świeci nawet od godziny 6 nad ranem. Moje wątpliwości co do czasu, w którym się znajdowałam rozproszyły się kiedy usłyszałam 'Nothing Else Matters' Metallici. Nie miałam pojęcia kto o tej porze, bo sądziłam że jest około 7, dzwoni. Włożyłam rękę pod poduszkę i machałam dłonią bez przerwy w poszukiwaniu komórki. Może nie była ona jakimś wypasionym iPhonem za 800 zł lecz starą nokią, którą miałam już prawie z 4 lata , ale i tak nie zamieniłabym jej na inny lepszy badziew. Jakby to powiedzieć- łączą nas więzi. Między innymi pływała sobie ze mną w pobliskim jeziorze obok domu mojej babci-szukałam jej w jeziorze kiedy to wypadła mi z kieszeni wchodząc po piłkę siatkową, którą wrzucili mój brat wraz z jego kumplem; wchodziłam z nią na najwyższe szczyty-strasznie się wkurzyłam kiedy okazało się, że moje plany dotyczące wyjazdu na wakacje nie sprawdziły się i z tej złości cisnęłam w nią w górę (chociaż racjonalnie było by uderzyć nią w ziemie) i wylądowała na samym czubku drzewa w gnieździe z wykluwającymi się pisklaczkami-byłam świadkiem tych narodzin; dzięki niej poznałam moją pierwszą miłość-siedziałam sobie pewnego razu w parku z Piotrusiem, prztykał sobie w telefonie, kiedy obok mnie przeszedł ciacho z 3g a w tym samym czasie zadzwoniła Ewelina a z telefonu wydobył się dźwięk piosenki z Teletubisiów, Piotruś mniej więcej wiedział, że robi to żeby mnie wkurzyć, wtedy Łukasz podszedł do mnie i cytuje 'Radzę zmienić idola' i odszedł z tym swoim uśmieszkiem. Tak jak więc widać, nie oddam jej nigdy na świecie.
   W końcu wyjęłam ją z pod poduszki lecz nie zdążyłam odebrać. Na  telefonie pisało 'Mama'. Szybko
wcisnęłam opcje 'Zadzwoń' i już po chwili słyszałam sygnał. Odebrała. Powiedziała tylko  'Hej mała. Będziemy za 10 minut. Dobrze, że wczoraj się spakowałaś, ale dzisiaj na wszelki wypadek sprawdź.' i się rozłączyła. Jeszcze tylko zerknęłam która godzina, była już 11 co mnie ogromnie przeraziło, i dopiero dotarły do mnie jej słowa, że będą za 10 min i że się wczoraj spakowałam. Podniosłam się siadając na rogu łóżka. Spojrzałam w prawą stronę gdzie leżała moja torba. Torba była, ale pusta, a ubrania walały się po całym pomieszczeniu szpitalnym zwanym pokojem. Za nim dotarł do mnie ten fakt minęło chwilkę czasu. Już tak miałam, że po rozbudzeniu nie wszystkie logiczne informacje docierały do mózgu. W końcu załapałam i zaczęłam latać jak oszalała  po pokoju zbierając wszystkie rzeczy. Nie składając ich ani nic wszystkie znalazły się w torbie. Spojrzałam na zegarek, następnie na miejsce, w którym przebywałam. Mam jeszcze około 5 min a pokój jest mniej więcej ogarnięty, więc mogę jeszcze wziąć krótki prysznic. Weszłam szybko do łazienki, wyskoczyłam z ubrań i już po chwili moje ciało ochlapywała dość ciepła woda. Usłyszałam pukanie. Byłam pewna, że to rodzice więc wykrzyknęłam długie 'Proszę'. Wiedząc, że już weszli powiedziałam śmiało coś w stylu 'Mamo wyjmij mi z torby jakieś spodenki i koszulkę, bo zapomniałam'. Otworzyły się drzwi do łazienki, a moje oczy prawie że wyskoczyły z orbit. Na przeciw mnie stał Michał. Na szczęście przed jego wejściem okryłam się ręcznikiem więc niczego nie zobaczył.
-Co ty sobie wyobrażasz? Wyjdź stąd! - Wykrzyczałam z oburzeniem trzymając ręcznik, by mi nie wypadł i byłaby niezła katastrofa.
-Sama mnie wpuściłaś...- Powiedział przyjmujący siatkarz odwrócony już tyłem wycofując się dość szybko. Postanowiłam się ubrać, wyjść i mu wygarnąć kiedy zorientowawszy się że nadal nie mam ubrań. 
-Ee...Michał. Podaj mi torbę. - Wykrztusiłam z siebie stając dość blisko drzwi mając nadzieję, że nie poszedł sobie i czeka w pokoju. Moje nadzieje się sprawdziły. Za chwilę w moich rękach wylądowała dość mała, czarna torba zapakowana po brzegi. Rozsunęłam ją, co wiązało się z wielkim trudem, i nałożyłam pierwsze co lepsze. Już po chwili na moich nogach znalazły się spodenki, które sama wczoraj zrobiłam i różowa bluzka. Tak, ten fakt różowej bluzki też mnie przygniótł ale do wyboru miałam jeszcze dwa golfy i zaplamioną wczorajszym sosem koszulkę. Zdecydowałam się na róż, bo nie chciałam wyjść na jakąś fleje itp. Nie pewnie, jeszcze z mokrymi włosami wyszłam z łazienki. Odwrócony do mnie plecami na łóżku siedział Michał. Widać było, że jest czymś zajęty. W ręku trzymał mój telefon, i kiedy się zgapł, że stoję za nim szybko go odłożył na miejsce. 
-Ekhem. Czy to jest mój telefon?- Zapytałam ironicznie z wyrzutem łapiąc moją starą komórkę.
-Wiem, nie powinienem. Zapisałem sobie twój  numer.No ale... No przepraszam.- Widać było, że posmutniał i się zarumienił.
-No spoko, ale następnym razem nie bierz bez pytania.- Uśmiechnęłam się by zbyć się skruszałej miny Winiara. - Ale to nie sprawiedliwe. Ty masz mój numer, a ja twojego nie!
Zaśmiał się po czym podyktował mi 9 cyfr. Zapisałam je w telefonie. Uśmiechnęłam się po raz drugi, on również. Usiadłam obok niego zasuwając torbę do końca.
-To kiedy się widzimy?- Zapytał widząc, że zaraz wychodzę bo co chwila spoglądałam na zegarek. 
-Nie wiem, będę w Olsztynie około tydzień. Potem tutaj wrócę. Znaczy nie do szpitala, tylko tam gdzie Andrea Anastasi mi powie. Nie wiem czy to będzie jakiś hotel czy co. -Odpowiedziałam wstając już i zakładając torbę na ramię.
-Szkoda, że tak długo...- Znowu posmutniał. Troszkę śmieszyły mnie te jego wahania nastroju. Ruszyłam w stronę drzwi kiedy to mi przerwał biorąc torbę z mojego ramienia przekładając na swoje.
-Taka ładna dziewczyna nie powinna nic dźwigać. Pozwól, że cię odprowadzę.- Powiedział przepuszczając mnie w drzwiach. Szliśmy nic nie mówiąc. Ale nie krępowała mnie ta cisza. Jakoś tak, dobrze mi z nim było. Nawet bez tych zbędnych słów. 
    Doszliśmy do recepcji. Stała już tam moja mama wraz z tatą. Zatrzymałam się, odebrałam moją torbę od Michała i go przytuliłam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale odwzajemnił to uczucie. Odkleiłam się od niego i gestem ręki dałam znać 'Cześć'. Odwróciłam się i znalazłam się przy rodzicach. Z nimi również się przytuliłam, ale tu już w innym sensie. W sensie 'Witajcie' a nie 'Żegnaj'. Odwróciłam się, aby go jeszcze raz zobaczyć, ale go już tam nie było.
   Nie minęło sporo czasu, przynajmniej tak mi się wydawało bo była noc, kiedy to już usłyszałam od rodziców, że jesteśmy na miejscu. Zaspana wyszłam z auta i potruchtałam na górę do swojego pokoju. Od razu położyłam się na moim kochanym łóżku, utuliłam  się do kochanego miśka jeszcze z czasów przedszkola i niczym dziecko zasnęłam. Obudziłam się nad ranem. Spojrzałam na telefon. Dostałam sms. Od Michała.



_________________________________________________________________________________
Podoba się Wam ? Co byście zmienili ?
Mam nadzieję, że jeszcze z 2 rozdziały do końca feri na piszę.
Trzymajcie kciuki kochani <3
(+chciałam Wam powiedzieć, że Wasze komentarze są dla mnie BARDZO WAŻNE. Te dobre, i te gorsze. Wszystkie. Dziękuję za nie ♥ )

Z INNEJ BECZKI :
Ostatnio odwiedziłam stronę http://likemore.pl/. Z całym przekonaniem co do strony chciałabym Was zachęcić do zarejestrowania się, bo warto. Zadania są bardzo proste, a można zgarnąć nawet doładowanie na telefon. POLECAM !


środa, 13 lutego 2013

Rozdział VI

   Jeszcze chwile poleżałam. 'Uprzejma' salowa wyszła po chwili zabierając szklankę po herbacie
i talerz jeszcze ze śniadania i wyszła. Wyciągnęłam się, złapałam dłonią  za włosy idąc w górę przez czoło. Często miałam je na twarzy więc aby dzisiaj się nie męczyć wyjęłam z kieszeni szortów gumkę do włosów i związałam je u góry w nie zbyt ładny, dość roztrzepany kok. Siadłam na już rozwarcholonym łóżku.
Spojrzałam na zawartość talerza i kubka. Obiad składał się chyba z kaszy oraz sosu grzybowego, chyba 'sosu'. 'Bleeee'- pomyślałam na widok zbełtanego posiłku, który za chwile miał trafić do moich ust i spotkać się po kolei z moimi białymi ząbkami, a następnie trafić do przełyku itd. Zajrzałam do kubka. Na szczęście tu był plus. Z koloru wydawał się normalny. Spróbowałam i za chwilę poczułam grejpfrutowy smak. Uwielbiałam ten sok, ale myśl że muszę go pić co chwila przełykając to paskustwo- przerażała mnie.
  Wzięłam do ręki widelec i kęs po kęsie co chwila popijając sok jakoś wszystko zniknęło z mojego
talerza. Mając na myśli 'wszystko zniknęło z mojego talerza' nie chodziło mi o to, że to zjadłam. Ale o to, że większą połowę wyłożyłam na parapet dla ptaszków. Zanim to zrobiłam zastanawiałam się chwilę, czy nie otrują się tym 'czymś'. Uśmiechnęłam się na swoje myśli po czym jednak postanowiłam im to dać.
-Jak nie będą chciały, to najwyżej nie zjedzą- Pomyślałam sobie ściągając widelcem resztę jedzenia co chwilę patrząc czy jakiś lekarz lub ktoś inny nie wchodzi. Na szczęście minęło wszystko bez przeszkód. Ucieszona tym, że nie muszę się dławić  tym jakże przepysznym jedzeniem położyłam się na łóżku i wyciągnęłam telefon. Poprztykałam chwilę i już zaraz na moim wyświetlaczu było pokazane, że wykonuje połączenie do 'Ewell <3'.
-O! Siema Aga. Jak tam na treningu ? Kiedy wracasz?- Usłyszałam dość szybki układ zdań ze strony słuchawki.
-Siema siema. Powoli powoli.- Odpowiedziałam uśmiechając się. Mimo, że nie widziała mojego uśmiechu- sam głos inaczej brzmi kiedy to robimy.- A więc tak: Trening był okej. Przyglądałam się chłopcom i pomogłam im tkj. z taktyką serwowania. Andrea Anastasi był zadowolony. Wytłumaczyłam mu, że to ta fizyka.
-Ty i fizyka? Dlaczego ja nic o tym nie wiem?- Zaśmiała się Ewelina po wypowiedzeniu moich słów.
-Mówiłam ci mówiłam! Tylko ty mnie nigdy nie słuchasz.
-No dobra... A kiedy wracasz ? Tęsknimy za tobą.
-No właśnie tutaj jest problem... Mam tu prawdopodobnie zostać na większość wakacji. Znaczy, nie to że w szpitalu. Tylko w jakimś tam hotelu czy coś. Jeszcze nie wiem. Powód jest taki, że mam wymyślać inne 'taktyki fizyczne' na poprawę gry naszych Orzełków.
-Ale równie dobrze możesz to robić w domu.
-No niby tak.. Ale ja muszę im wszystko pokazywać itp. Ale nie martw się jeszcze wrócę do Olsztyna po resztę ubrań, bo z tego co mi mama dała to.. Szkoda gadać.
-Okej. Ale nie myśl sobie, że nas się tak pozbędziesz.- Kończąc to zdanie usłyszałam, że się śmieje. Ale to nie był taki śmiech co do naszej rozmowy tylko tak jakby do kogo innego.
-Ewelina, kto tam jeszcze jest ?
-Bartek jest u mnie... Ale nie martw się, nie słucha naszej rozmowy. -Te słowa mnie zaszokowały. Jak to Bartek u niej ? Czyli ona musi z nim być. Ale to nie jest rozmowa na telefon. Sądzę, że popełnia błąd bo zna się z nim zaledwie 2 tygodnie.
-Dobra...Nie wnikam. To ja już kończę, Odwiedźcie mnie wszyscy nie długo!
-No pewnie. Pa.
-Pa.- Odłożyłam słuchawkę. Za nim się obejrzałam usłyszałam jedną z piosenek Nirvany, którą miałam ustawioną na dzwonek. Spojrzałam na wyświetlacz 'Mama'. Odebrałam szybko. Nasza rozmowa głównie dotyczyła tego jak się czuję i namawiania mamę abym mogła zostać na te wakacje zajmując się tą 'pracą'.
Ubłagałam ją. Pewnie nie ja sama, bo może już AA się z nią skontaktował. To było możliwe, bo mamę o coś tak ważnego muszę błagać czasami nawet i dwa tygodnie. Ale nie ma co o tym rozmyślać. Zgodziła się, to zgodziła. Wspomniała jeszcze coś o tym, że jutro po mnie przyjeżdżają. Z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej nie. Miałam już dość jedzenia tych owsianek, sranek i tak dalej. Po za tym chciałam już wrócić do mich przyjaciół. Przyjaciół, czyli: Ewelina- zwana również Ewell. ; Mateusz- zwany również Mati, mój starszy o 3 lata brat. ; Kuba- zwany również Śmigło, dlaczego Śmigło nie wiem do dziś, jest to o 3 lata starszy brat Ewell. ; i jeszcze najmniejszy rówieśnik Piotruś- zwany również Piotruś, jakoś tak nikt mu nie nadał pseudonimu, jest najmłodszym z nas. Wszyscy czworo zaprzyjaźniliśmy się w wieku kiedy ja razem z Eweliną miałyśmy 3, 4 latka. W takim wypadku Mateusz i Kuba mieli po 7, 8 lat. Piotrusia jeszcze na świecie nie było. Dołączył do nas kiedy on sam miał 5 latek, a my sami po 9 i 13. Jednakże, zaprzyjaźniliśmy się na wieki. I teraz kiedy ja z Ewell mamy lat 18, chłopcy 21, a Piotruś 14 - nigdy nie straciliśmy relacji i mam nadzieję, że to nigdy nie nastąpi. Jeszcze chwilę wspominałam nasze chwile z dzieciństwa, rozmyślając jakie to było piękne kiedy usłyszałam dość głośne pukanie do drzwi. Wstałam z łóżka i popędziłam do drzwi. Przede mną pojawił się sam w swojej osobie: Michał Winiarski, przyjmujący w drużynie Reprezentacji Polski. Zrobiłam się czerwona.
-Cześć.- Powiedział wyszczerzając swoje proste, białe ząbki.
-No hej...- Odpowiedziałam speszona.
-Zostawiłaś wczoraj MP3. Anastasi prosił, abym ci ją odniósł.
-Ojej. Dzięki wielkie.- Uśmiechnięta złapałam do rąk odtwarzacz, który Michał trzymał w ręku. Zamknęłam drzwi i zafascynowana tym, że mam swoje 500 ulubionych piosenek odeszłam. Za chwilę dotarło do mnie, że zamknęłam drzwi przed nosem najładniejszemu siatkarzowi. Szybko podbiegłam i otworzyłam je z powrotem. On stał w tej samej pozycji co wcześniej śmiejąc się trochę. Ja również to uczyniłam i wpuściłam go  gestem ręki. Wszedł. Dziwnie było na niego patrzeć nie widząc stroju siatkarskiego, a zwykłe dżinsowe spodenki i ciemny tiszert.
-Siadaj.- Wskazałam łóżko. Nie miałam go gdzie indziej 'posadzić'. Uśmiechnął się siadając.
-Dzięki za przyniesienie MP3.- Przerwałam nie zręczną ciszę.
-Nie ma sprawy. Lepsze to niż zamulanie w pokoju.
-Mi też się nudziło. Tak siedziałam i patrzyłam w sufit myśląc to o tym to o tamtym.
Znowu się uśmiechnął. Usłyszałam coś w stylu 'Bibip' dobiegającego z jego kieszeni. Wyjął komórkę. Prawdopodobnie był to sms. Odczytał go po czym wstał.
-Muszę już iść. Kołcz nas wzywa. Widzimy się jutro na treningu ?- Zapytał zmierzając do drzwi.
-Spoko. Nie, chyba nie. Jutro po mnie rodzice przyjeżdżają. Ale wracam do was na całe wakacje.- Odpowiedziałam odprowadzając go do wyjścia z pokoju.- I jeszcze raz dzięki za odtwarzać.
W odpowiedzi się uśmiechnął. Ja również.




___________________________________________________________________
I co o nim myślicie ?
Pozdrowionka z ferii ♥

ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA FANPAGE Bo z zamiłowaniem do siatkówki trzeba się urodzić(klik w link)




piątek, 8 lutego 2013

Rozdział V

    Na ławce siedziałam dość długi czas nim chłopcy skończyli rozgrzewkę. To było dość śmieszne
patrzeć na ich załamane głowy i ciała które najlepiej poszły by już spać. Co chwila padali na ziemie. No to Anastasi dał im wycisk- pomyślałam obserwując ich. Nagle trener użył swojego żółtego gwizdka. W tym czasie drużyna zebrała się w kupie.Winiarski oraz Wlazły wyszli przed nich. Zaczęli wybierać swoją drużynę.
Był między nimi małe spory, ale w końcu jakoś tam się podzielili. Zagrywka Nowakowskiego. Był on z mojej prawej strony. Siedziałam bliżej ich drużyny. A co do serwu, to był dość mocny. Pewnie jak większość ich zagrywek. I tak dalej jakoś gra się toczyła. Było już 23:24, decydujący punkt dla drużyny Zibiego. Widać był jak napala się na zagrywkę. Ustawił się dobrze, jeszcze sprawdzał czy ma stopy równolegle ułożone. Rozśmieszyło mnie to trochę. Widać było, że taki towarzyskim meczem między sobą, przejmują się bardziej niż na jakimś najważniejszym meczu. ZB9 odchylił się prawidłowo, wyciągnął prawą rękę za głowę przygotowując się do dość mocnego  zdobytego punktu i zwycięstwa. I baahhh... Uderzył w piłkę. Lecz ona zamiast polecieć na boisko przeciwników spadła obok mnie. Złapałam ją do rąk i ścięłam w ich stronę. Nie wiem czy to można by było nazwać ścięciem, kojarzyło to się też z niedbałą zagrywką. No nic, piłka poleciała z powrotem na boisko. Stanęli wyryci patrząc się na mnie. Nie powiem, że to było fajne uczucie. Wręcz przeciwnie, nigdy nie lubiłam gdy ktoś się na mnie gapił. I to jeszcze z niezrozumiałego dla mnie powodu.
-Wow, masz parę dziewczyno!- Krzyknął Igła będąc pod wrażeniem. Jaka siła? Tosz ja nie mam żadnej siły. Zaserwowałam, bądź ścięłam, tak jak zwykle. Nie widziałam w tym nic nadzwyczajnego.
-Ale...To normalna zagrywka.- Powiedziałam uśmiechając się.
-Gdyby to była normalna zagrywka, to z takiej odległości nie uderzyłabyś taką wielką siłą na pole boiska.- Dopowiedział Winiar.  Wszystkiemu przyglądał się Andrea Anastasi. Ale mi było głupio... Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, a co gorsz-zrobić.
-Nie przesadzajcie...- Machnęłam ręką mówiąc dość łagodnym, ale głośnym głosem.- Wystarczy aby zgiąć lewą nogę, ale tak troszeczkę, w czasie kiedy uderzamy piłką. Proste.
Cichy złapał piłkę, leżącą obok nogi Zibiego i chciał zrobić, to co ja powiedziałam. Jednak nie wyszło mu. Zeszłam szybkim chodem po schodach na dół, by im to zademonstrować.
-Patrz- rozkazałam - Nie zginaj nogi tak mocno, tylko troszeczkę.
Wziął piłkę i powtórzył to jeszcze raz, lecz teraz z moją bardziej szczegółową radą. Wszyscy z drużyny mnie obserwowali. I nagle plasskk... Piłka tak mocno uderzyła w ścianę naprzeciwko, aż wróciła do właściciela. Wszyscy zaczęli się uśmiechać i po kolei brać piłki. Wszystkim to nieźle wychodziło. Już miałam wracać na górę, w sensie tam gdzie siedziałam, kiedy uderzyłam w AA obracając się.
-Jestem pod wrażeniem. Nie wiedziałem, że grasz w siatkówkę. I to jeszcze jak grasz w siatkówkę.- Powiedział uradowany po angielsku dając nacisk na 'jak'.
-To nie jest takie trudne. Wystarczy podzielić kąt nachylenia ciała na symetrie miejsca, w które chce się uderzyć, ale trzeba pamiętać o stopnia...- Skończyłam widząc, że ich trener niczego nie rozumie.- Mniejsza o to. Po prostu lubię dość fizykę. I jak widać, może ona się nie przydać tylko w szkole.
Uśmiechnął się i odszedł. Ja również wróciłam na swoje miejsce. Chłopcy byli pod wrażeniem tego, co im pokazałam i przez resztę treningu to ćwiczyli.
   Z czasem, wszyscy załapali o co chodzi w nowej 'taktyce'. Znaczy prawie wszyscy. Piotrkowi
non stop nie wchodziło. Na wykonanych tym sposobem ok 20, 25 zagrywek mu wyszły tylko ze cztery. Trener zwołał ich do siebie. Coś tam im mówił, ale szczerze-nic nie słyszałam. Wszyscy wpatrywali się w niego czekając, kiedy powie kochane przez nich słowa 'możecie już iść'. I to po chwili nastąpiło. Wybiegli z hukiem z sali. Już prawie opuszczałam miejsce kiedy zawołał mnie do siebie Anastasi.
-O co chodzi?- Zapytałam będąc już na przeciwko niego.  Z bliska wydawał się inny. Tkz. był jak by niższy i widać było o wiele, wiele więcej zmarszczek. No czego tu się dziwić ma już około 50 lat.
-Słuchaj Agnieszko, mam do ciebie dwie sprawy. Pierwsza to taka, że bardzo, ale to bardzo dziękuję ci za wskazówki dla chłopaków. Mogłabyś nam pomóc? W sensie, że wymyślić jeszcze jakieś przydatne rzeczy. -Powiedział AA- Oczywiście nie za darmo.- Dodał po chwili z uśmiechem.
-Nie ma sprawy. Pogłówkuje coś i na pewno dam panu znać. A pieniędzy za to nie chcę, to będzie dla mnie przyjemność pomóc reprezentacji.- Uśmiechnęłam się, Anastasi również. Widać było, że jest zadowolony.
-A ta druga prośba?- Dokończyłam czekając na jeszcze trudniejsze zadanie.
-A tak... A no widzisz, bo to co im pokazałaś, było świetne-jak już mówiłem. Tylko jest problem, bo Piotr Nowakowski nie może tego jakby pojąć. I w związku z tym, jako że za 2 tygodnie wakacje pomyślałem że mogłabyś mu pomóc. Jeżeli chodzi o sprawę z rodzicami to na pewno się dogadam. Zostałabyś tutaj, w jakimś hotelu... No i może byś mu pomogła, w sensie, że potrenować z nim i tak podobnie. Co ty na to ?- Zapytał z wielką nadzieją. Nie mogłam odmówić. Byłam tym podekscytowana. Dałam jeszcze trenerowi swój numer jak i rodziców by mógł się jakoś skontaktować.
   Uśmiechnęłam się powiedziałam po cichu coś w stylu 'do widzenia' i wyszłam. Ruszyłam prosto
do szpitala.Oczywiście Andrea Anastasi zaproponował podwózkę, ale odmówiłam.  Pogoda była piękna,
a ja lubiłam tak spacerować. Dość szybko doszłam do wyznaczonego celu, 'zameldowałam' że już jestem i od razu rzuciłam się na swoje wyrko.
-Obiad!-Krzyknęła jedna z salowych budząc mnie przy okazji. 'Ci ludzie nie dadzą ci spokoju'.


_______________________________________________________________________-
I jak się podoba ?? Mi nie koniecznie ;c
Są to moje wypociny z dłuższego czasu. Podchodziłam do tego parę razy, dla tego trochę taki kiepski...
EH.. mówi się trudno ;)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarze! ♥
+FEEEEEEEEEERRRRRRRRRRRIIIIIIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE ♥ ♥ ♥


ZAPRASZAM NA FANPAGE (na fb dla nie skojarzonych xd) Bo z zamiłowaniem do siatkówki trzeba się urodzić



środa, 6 lutego 2013

małe przeprosiny.



Hej i czołem ! ♥
A więc tak... Bardzo Was (jeżeli ktoś to w ogóle czyta xd) za moją nie obecność. Może to nie jest tak, że mnie nie ma- bo często i gęsto zaglądam na tego bloga, tylko po prostu jednak trochę czasu zajmuje mi napisanie rozdziału. Jestem w połowie V, ale nie mam pojęcia kiedy skończę. Za parę dni rozpoczynam ferie i obiecuje, że wtedy pojawią się przynajmniej dwa rozdziały.
Teraz muszę Wam usprawiedliwić swoją nie obecność. O tusz jak sami wiecie, kończy się I semestr. I jak wiadomo jest to czas latania do nauczycieli, poprawiania wszystkiego itp.-ogółem wiele nauki.
I tak jakoś nie miałam czasu zabrać się za pisanie. Zrozumcie ;)







A no tak !
Zapomniałabym jeszcze o czymś.
JESTEM BARDZO, BARDZO, ALEŻ TO BARDZO WDZIĘCZNA OSOBOM, KTÓRE KOMENTUJĄ. ODWDZIĘCZĘ SIE ! ♥

ZAPRASZAM NA FANPAGE Bo z zamiłowaniem do siatkówki trzeba się urodzic

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział IV

   Również zaśmiałam się, na dość czerstwy, ale nie obraźliwy komentarz Igły. Po za tym
zaimponowało mi zachowanie Michała. Dość się oburzył, gdy  Krzysiek zaproponował dla żartów zostanie w moim pokoju, kiedy mam się przebierać. Złapałam jedną z bluzek, które leżały na czarnej, dość małej torbie. Pewnie rodzice mi ją przywieźli.
-Tak, ta chyba będzie najlepsza.- Powiedziałam przebierając ubrania, które mama mi wybrała. Było wiadome, że włożyła mi same golfy i bluzeczki dla dzieci. Jestem już przecież  na pierwszym roku studiów.
Ale do niej to nie dociera. Najlepiej by było gdybym została jej małą córeczką do końca życia. Ale tak się nie da. Na te wakacje miałam zamiar zacząć szukać dla siebie jakiegoś niewielkiego, ale własnego lokum. Miałam trochę oszczędności. Na wydatki takie jak jedzenie, woda, gaz by starczyło. Pozostaje tylko kwestia czynszu. Ale tu już miałam nadzieję, że rodzice by mi pomogli.
   Nałożyłam dość luźną, czarną koszulkę zespołu Metallica. Zaczęłam poszukiwać spodenek.
Przewaliłam parę par dżinsów, a szortów brak. No chyba nie wyjdę w pogodę 31 stopni Celsjusza w czarnej koszulce i długich rurkach.
-Długo jeszcze?- Zapytał Wlazły. Prawdopodobnie wszyscy siedzieli na podłodze opierając się o moje drzwi, reszta za pewne o ścianę. Nic się nie dziwie, im też pewnie gorąco.
-Już zaraz...-Powiedziałam łapiąc za parę nożyczek znajdujących się w piórniku, rodzice sądzili, że przywożąc mi książki będę się tu uczyć. Wzięłam jedną z nogawek do ręki po czym energicznym ruchem przecięłam ją. Równie to samo zrobiłam z drugą. Naciągnęłam je na siebie łapiąc dość starą nokię do ręki po czym włożyłam ją do tylnej kieszeni. Szybko resztę ubrań wraz z obciętą resztą spodni schowałam do torby. Otworzyłam drzwi przy czym uderzyłam lekko- chodź oni uważali, że boli ich niemiłosiernie- w głowy.
-O jej... Przepraszam panów.- Powiedziałam nie będąc jeszcze pewna jak mam do nich mówić. Wstydziłam się jeszcze trochę ich obecnością.
-Po pierwsze, nie jesteśmy panowie.- Odezwał się Cichy Pit.
-Po drugie, boli nas jak cholera, więc będziesz musiała nas pocałować w czółko.- Ciągnął  Ignaczak.
-A po trzecie...To był rewanż.- Zakończył Winiarski uśmiechając się. Ta...'Święta Trójca'- pomyślałam patrząc na ich bezbronne buźki proszące się o prośbę Krzyśka.
-Niech Wam będzie.- Powiedziałam po kolei przeskakując każdego z nich, krótkim buziaczkiem w głowę.
-Ej to nie fer. A my?!-Oburzył się Zibi spoglądając na Świętą Trójce zadowoloną jak mali chłopcy. Zaśmiałam się lekko i ruszyłam po schodach. Za mną cały tajfun. Zanim Igła, Winiar i Pit obejrzeli się, że ruszyliśmy w drogę minęło ze 2 min. Szybko dogonili nas i ruszyli do mnie na sam przód potrącając przy tym resztę chłopaków z drużyny.
-Ej Ej! Ja z nimi rozmawiałam.- Powiedziałam patrząc z pretensje na spóźnialskich. Zatrzymałam się na chwilkę, aby znów znaleźć się w gronie reszty drużyny. Z nim świetnie mi się rozmawiało więc chciałam to dokończyć. Chodź trochę miałam poczucia winy, bo chłopcy z bardzo smutną miną odeszli na sam koniec.
   Po około 10 min doszliśmy na hale, w której miał być trening. Dość szybko się tam znaleźliśmy,
bo to nawet nie było tak bardzo daleko. Stanęliśmy przed drzwiami, które otworzył mi Jarosz, zaraz obok niego znalazła się moja 'kochana' święta trójca odciągając Kubę od drzwi, by wyszło, że to oni mi je otworzyli. Wywróciłam oczami po czym weszłam. Znaleźliśmy się już przy końcu korytarza prowadzącego do sali, kiedy nagle poczułam lekki powiew. Obejrzałam się i zobaczyłam, że drzwi są otwarte.
-Michał z Igłą i Pitem tak się garnęliście do otwierania drzwi, teraz je zamknijcie. -Powiedziałam lekko się śmiejąc. Reszta drużyny również uczyniła to co my. Chłopcy z grymasem wrócili zamknąć drzwi.
   Znaleźliśmy się na dość dużej sali. Na przeciw na jednej z ławek siedział Andrea Anastasi
 wypełniający jakąś kartkę. Zbliżyliśmy się do niego. Przez chwile nie zwracał na nas uwagi po czym lekko uniósł głowę.  Szybko wstał, opuścił trochę dresową bluzę po czym zaczął wydawać pierwsze 'rozkazy'.
-Szybko rozgrzewka, Zibi poprowadzisz! Następnie poćwiczycie ścinanie, zagrywkę. Każdy przynajmniej 30 udanych.-Na te słowa cała drużyna zaczęła krzyczeć charakterystyczne 'nieee' ciągnąć, by ich kołcz zmienił zdanie-Uspokójcie się! Na koniec zagracie towarzyski meczyk.Michał z Mariuszem wybierają. Jakieś pytania ?
-Taa...Bo Winiara nie ma.-Powiedział Kurek rozglądając się z chłopakami. Widać było, że chcieli im dopiec.
-Jak to nie ma?Widzę, że Piotra Nowakowskiego oraz Krzysztofa Ignaczaka również nie ma- Stwierdził Anastasi oburzając się tymi słowami. Robił się już powoli zły. Można było poznać, że to nie był jego jeden z najlepszych dni. Złapał się rękoma za biodra widząc zguby. Nie śpieszyli się. Wymieniali między sobą słowa. Nagle zobaczyli, że AA na nich patrzy. Szybko ruszyli się w bieg.
-Dobrze, że was tak ciągnie do biegania. 50 okrążeń po sali!- Krzyknął trener. Teraz to był już w pełni zdenerwowany  Z tego co mi chłopcy mówili gdy rozmawialiśmy idąc na trening, on często miewał tkz. 'złe dni', w których lepiej było mu nie podpaść. A tu pech...Oni się kolejny raz mu narazili.
Wszyscy zaczęli biegnąć na rozgrzewkę. Z ich całego tłumu zostałam tylko ja. Anastasi trochę się zdziwił gdy mnie ujrzał po czym sobie przypomniał co tu robię.
-O witaj Agnieszko. Siądź sobie gdzie ci będzie wygodnie.-Powiedział wskazując miejsce na trybunach.
-Dziękuję.- Odparłam idąc w stronę ławeczki znajdującej się najniżej. Siadłam. Zobaczył to Michał po czym przyspieszył biegu prawdopodobnie by pokazać jaki to on jest 'silny' itp. Jednak przy mnie się zatrzymał.
-Może chcesz się przyłączyć?- Zapytał nachylając się nade mną. Z jego włosów, jak i z reszty ciała ściekał pot.
-Nie dzięki... Posiedzę tu. Potem pogadamy.- Powiedziałam uśmiechając się do niego. Za chwilę dogonił go Cichy Pit i Igła. Ich rozmowa była zacięta. Dokładnie nie było można zrozumieć, ale o coś się kłócili, bo co chwila się zatrzymywali i wymachiwali rękoma. Zaśmiałam sie lekko-bo to dość dziwnie wyglądało- po czym wyjęłam telefon. Zaczęłam pisać SMS do Eweliny:
Hey Ewelina.
Co u ciebie słychać ;>? 
Ja właśnie jestem na treningu reprezentacji Polski ! :D :D
Pozdrów Pawła i Bartka :)

Za chwilę otrzymałam wiadomość:
Hej hej :D
U mnie jakoś leci, powiem Ci, że ten Bartek jest nawet spoko;p
Jej, to cieszę się i Twoim szczęściem! ;*
Bartek? Przecież, ona nie kochała się trochę w Pawle? Ja jej już wg nie rozumiem...



_________________________________________________________

I jak się podoba ? Dla mnie średniawy...
Oczekujcie kolejnego za ok 2 dni !
Pozdrawiam ♥










piątek, 25 stycznia 2013

Nominacja do LIEBSTER AWARD

Jest to nominacja otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest ona przyznawana blogom mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 ( nie można jednak nominować osoby która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań. Ja zostałam nominowana przez http://volleyballinmyheart.blog.pl/





          Pytania & Odpowiedzi

1. Dlaczego założyłaś/eś bloga?
Lubię pisać tego typu opowiadania + jest do dobre zajęcie na nudę ;)

2. Czy tematyka Twojego bloga łączy się jakoś z Twoim życiem?
Oczywiście, że tak. Kocham siatkówkę.

3. Wspiera Cię ktoś w tworzeniu bloga?
Tak. Przyjaciółki.

4. Co jest Twoją największą pasją?
Hmm... Granie w siatkówkę itp. ; Spotykanie się z przyjaciółmi ;
komponowanie utworów.

5. Z jakim zawodem chcesz wiązać przyszłość?
Nie mam pojęcia : D

6. Chcesz wyjechać gdzieś zagranicę? Gdzie?
Na wakacje owszem. Do Włoch, gdzie mieszka moja przyjaciółka.

7. Jesteś zadowolona/y ze swoich postów?
Sądzę, że mogłyby być lepsze.

8. Ile czasu zajmuje Ci pisanie jednego posta?
Ok. 2 dni.

9. Chcesz, by Twój blog był bardziej rozpowszechniony?
Każdy chyba tego chce :)

10. Jaki film ostatnio obejrzałaś/eś?
Ted xd

11. Jak sądzisz, dlaczego akurat Twój blog nominowałam?
Sądzę, że najzwyczajniej troszkę Ci się podobał :)

Teraz lista blogów, które nominuje ja :
1) http://siatkawsercu.blogspot.it/
2) http://siatkowkanawesolo.blogspot.com/
3) http://siatkowkajestnawetwsercu.blogspot.it/
4) http://i-bez-wzgledu-na-wszystko-graj.bloog.pl/
5) nasza-siatka.blogspot.com
6) http://spala-adventures.blogspot.com/
7) http://siatkarska-strzala-amora.blogspot.com/
8) http://volley-ball-bambino.blog.onet.pl
9) http://pamietasz-ostatnie-wakacje.blog.onet.pl
No i dalej nie znam :)
   

                                                                      Pytania
1. Co zainspirowało Cię to założenia bloga ?
2. Czy sądzisz, że nie długo pożegnasz się z blogowaniem ?
3. Skąd bierzesz inspiracje na rozdziały/ notki ?
4. Czym zajmujesz się w wolnych chwilach ?
5. Czy Twoi znajomi/przyjaciele wiedzą o tym, że prowadzisz bloga ?
6. Masz znajomych/przyjaciół, którzy również podzielają Twoją pasję ? (siatkówkę )
7. Twoje największe, siatkarskie marzenie ?
8. Czy swoją pasje wiążesz z pracą w przyszłości ?
9. Co byś chciała/ał zmienić na swoim blogu ?
10. Opisz siebie 3 słowami.
11.Sądzisz, że zasługujesz na nominacje ?





________________________________________________________________
Juhuu ! *.* Mam nominacje :)
Chcecie następny, IV, rozdział ? To komentujcie !
Pozdrawiam ♥





wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział III

     Rozejrzałam się w koło, lecz nigdzie nie było miejsca abyśmy mogli razem w czwórkę usiąść.
Wolne siedzenia były na 1 lub 3 osoby. A przecież nie zostawilibyśmy nikogo. Jako że staliśmy na samej górze na schodach, postanowiłam na nich zejść i się rozejrzeć. Raz w lewo, raz w prawo kręciłam oczami.
Lecz nadal nic. Po prostu się spóźniliśmy i teraz było trzeba szukać miejsc. Zeszłam jeszcze niżej. Zanim się obejrzałam znalazłam się prawie że na samym dole. Od siatkarzy dzieliły nas 3 rzędy. 
-Zajebiste miejsce...- Powiedziałam sama do siebie rozglądając się za moimi 'towarzyszami'.  Spotkałam się wzrokiem z Bartkiem i Pawłem. Ewelina stała parę rzędów za nimi. Postanowiłam do nich podejść. Szybkim krokiem szłam w górę po schodkach. Obejrzałam się. Zauważyłam jak Michał Winiarski serwuje. 'Słodki jest'- pomyślałam sobie i odwróciłam wzrok. Musiałam szybko dojść do chłopaków i Eweliny, by ktoś nam miejsc nie zajął. Zrobiłam zaledwie 1 krok kiedy poczułam uderzenie w głowę. Nagle się przewróciłam.
[...]
   Obudziłam się. Gdzie ? Nie miałam pojęcia. Otwierałam powoli oczy. Zauważyłam stojących na de 
mną Pawła, Bartka, Ewelinę i jakąś pielęgniarkę. Całe to pomieszczenie było jasne. Jedynie byłam pewna, że nie jestem już na trybunach. 
-Coo...? Co się stało?- Zapytałam unosząc trochę głowę. W tej również chwili pielęgniarka złapała mnie za nią przytrzymując mi zimny okład na czole.
-Dostałaś piłką w głowę na meczu i do tego przewracając się uderzyłaś czołem o kant schodów. - Powiedziała Ewelina siadając bokiem obok mojego łóżka.
-A gdzie... ja jestem ?
-W szpitalu w Bełchatowie. Nie martw się, powiedziałam Twoim rodzicom, że zatrzymałyśmy się u Bartka babci. I nie, nie skłamałam. Na prawdę tam byliśmy. Znaczy my tak, ale ty tutaj leżysz od dwóch dni.
-Od dwóch dni ? Ale jak to..? Przecież mecz. Nie obejrzałam ?- Zapytałam z żalem spoglądając na raz na Ewelinę, raz na Bartka siedzącego na fotelu obok Pawła, a raz na pielęgniarkę, która sprawdzała chyba jakieś kroplówki. Nie wiedziałam sama. Bądźmy szczerzy, nic nie wiedziałam, bo od meczu byłam nie przytomna.
-Proszę pani, ale dlaczego jestem w szpitalu ? Tylko się uderzyłam w głowę..
-Gdyby to było TYLKO uderzenie w głowę, to byś tu nie leżała. Uszkodziłaś płat nerwowy. I to, że dzieciaki nie poinformowały Twoich rodziców, nie znaczy, że szpital też nie. Dzwoniłam do nich. Byli wczoraj rano. Dzisiaj też przyjadą.- Powiedziała pielęgniarka szokując mnie tym, że rodzice już o tym wiedzą. To było pewne, że nie puszczą mnie już na żaden mecz. To było pewne.  Nagle do pokoju weszła cała reprezentacji. Na czele z Winiarskim. Trzymał kwiaty w ręku. Moja mina nagle nabrała blasku. Na nie szczęście w progu zatrzymała ich pielęgniarka.
-Przykro mi, nie możecie tu wejść.- Powiedziała stając im na drodze.
-Ale proszę pani. My musimy. Bo to jak by ten... No ja ją uderzyłem tą piłką.- Powiedział Michał Winiarski robiąc coś w rodzaju 'smutnych oczu' do pielęgniarki.
-Dobra, ale tylko na chwilę.
Uradowani weszli. Sprawca mojego wypadku wręczył mi kwiaty.
-O jej... Dziękuję. Ale nie było trzeba.
-Było było. No wiesz... Bardzo cie przepraszam, za to uderzenie. Nie było to celowe. Zrozum. Po prostu piłka nie poleciała w tą stronę... 
-Dziwne..- Wpiął mu się w rozmowę Kurek śmiejąc się pod nosem.
-Milcz !- Powiedział Winiar trochę śmiechem trochę na poważnie.- No więc, wybaczysz ?
-No jasne. Tosz nic się takiego nie stało.- Odpowiedziałam po czym przytulił mnie. To było piękne uczucie. Było warto oberwać piłką i doznać tego pięknego uczucia.
-A najlepsze jest to, że mam nowy filmik !- Powiedział Igła wyjawiając się z tłumu całej reprezentacji.
-A tak, ja jestem Michał. - Podał mi rękę Winiar z tym swoim słodkim uśmieszkiem.
-Agnieszka... - Powiedziałam odwzajemniając uścisk dłoni. 
     Zaczęła się nie zręczna cisza. Zastanawiałam się, czemu przyszła do mnie aż cała reprezentacja Polski, w końcu przecież to był mecz Skry. Pewnie Winiar nie chciał być sam. A oni... To tak jak by jedna rodzina. Jednak moje rozmyślenia przerwał jakiś hałas. Przedzierając się przez wszystkich siatkarzy,
wtargnęła mama. Za nią szedł tata. Już po mojej głowie chodziły myśli klęski.
-Cześć mamo... - Powiedziałam nie chętnie spoglądając na moją mamę, która złapała się pod bogi.
-No witaj Agnieszka.Jak tam mecz ci minął?- Zapytała jeszcze z większą grozą. Mój tata to wyczuł i aby nie pogorszyć sytuacji odsunął się parę kroków. Spojrzałam na Igłę. Na szczęście wyłączył kamerę. Całe szczęście. Ale było coś gorszego. Michał się oddalił. Z drugiej strony to i lepiej. Wcale nie chciałam aby się temu przyglądał. Nagle nie wiem czy z pełną chęcią czy nie zbliżył się do mojej matki.
-Ja pani wszystko wytłumaczę. To po prostu była nie udana zagrywka. Uderzyłem ją piłką... No ale nie chcący. Ale jeżeli ma być kogoś wina, to z pewnością moja, a nie Agnieszki. - Powiedział co chwila patrząc w dół. To dopiero było poświęcenie. Znaczy, to była jego wina. Ale wcale nie musiał się do tego przyznawać. W tej jakże chwili dołączył do nas Andrea Anastasi. Powtórzył prawie że dokładnie to co 
Michał Winiarski, spoglądając do chwila na niego z pogardą. Dodał jeszcze, że może pokryć jakieś poszkodowania związane z tym co się wydarzyło.
-Nie nie nie, nie róbmy z tego afery. Nic mi nie jest.- Przerwałam propozycje AA z uśmiechem na twarzy. Nie chciałam żadnych pieniędzy, ponieważ nie jestem smutna. Jeden- w końcu poznałam jednego z siatkarzy, ba poznałam, nawet się do niego przytuliłam. Dwa- prawdopodobnie wystąpię w jednym z filmików zamieszczanych na YouTube'ie przez Ignaczaka. Trzy- chociaż obejrzałam pierwszy raz kawałek meczu na żywo. Mimo nieustannego bólu głowy, byłam szczęśliwa.
-Wpadniemy później.- Powiedział Winiar mrugając mi okiem.
    Rodzice posiedzieli u mnie jeszcze z 2 godziny. Musieli się zaraz zbierać, bo była 18, a mają jutro
 na rano do pracy. Rozmawialiśmy między innymi o tym, czy kiedykolwiek pojadę jeszcze na jakiś mecz. Ba, czy pojadę w ogóle do Bełchatowa. Ale jako, że za 2 tygodnie miały być wakacje, możliwe, że ubłagam mamę na następny wypad. Ewelina z Bartkiem zabrała się z moimi rodzicami. A po Pawła przyjechał ten jego wójek, brat, kuzyn czy kto to jest.
   'Wpadniemy później'- myśli te chodziły mi cały czas po głowie. Później, czyli kiedy ? Byłam
ociupinkę rozdrażniona. Nie lubię, jak ktoś ma mnie odwiedzić a nie wyrazi się kiedy dokładnie. A może powiedział tak tylko dla tego, bo tak wypada. Mam na dzieję, że nie. Moje rozmyślenia na ten temat trwały dość długo. Zasnęłam.
     Nastał ranek. Promienie słońca wdrapywały się przez moje okno. Mimo to, to nie one mnie obudziły.
-Wstawaj śpiąca królewno!- Tak, to mnie obudziło. Pełni zaspania na początku nie rozpoznałam kogo to głos.
-Oj mamo... Jeszcze 5 minut...- Wydobył się z moich ust głos jak bym nie spała z tydzień. Usłyszałam jakieś chichotanie.
-Nie jestem twoją mamą, ale mogę być mężem, jeżeli już.- Powiedział śmiejąc się Winiar. Dopiero wtedy go rozpoznałam. Nadal wszyscy się śmiali. Może dla tego, że byłam na pół rozkryta. I mimo to, że byłam w spodenkach, więc zobaczyli moją prawą nogę, ujrzeli również pomarańczowe skarpetki w żabki. Rozpoznając to, że to widzą przykryłam się kołdrą.
-Anastasi powiedział, że w ramach przeprosin możesz przyjść na nasz trening. Rozmawiał z twoimi rodzicami i się zgodzili.- Ciągnął Michał swoją wypowiedź.
-Na prawdę ? To fantastycznie!- Odpowiedziałam na jego prośbę. Byłam zachwycona.- Ale teraz musicie wyjść, bym się mogła ubrać.
-Nie przeszkadzasz nam. Chętnie popatrzymy.- Rzucił Igła wyciągając swoją kamerę. Wiadomo było, że powiedział to dla żartu ale Winiar się oburzył i wyprowadził ich wszystkich z mojego pokoju.


_____________________________________________________________
I jak ? Sądzicie, że będzie coś między Agnieszką a Michałem ?
Co na to Bartek ?
ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA ♥ I POZDRAWIAM


piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział II



   Prądu nadal nie było. Sobota-jedyny dzień, w którym mogę sobie obejrzeć jakiś mecz
normalnie w telewizji. I na przekór dzisiaj nie miałam jak. Tak mniej więcej wyglądały moje przemyślenia po przebudzeniu się. Byłam jeszcze bardzo zaspana. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i je otworzyłam. Przede mną stała Ewelina.
-Co ty tu robisz... Jest dopiero 9.- Powiedziałam po czym ziewnęłam.
-Nie uwierzysz ! Mam bilety na mecz SKRA Bełchatów z Delectą Bydgoszcz !-Zawołała pokazując 4 bilety, które trzymała w ręku.
-Co? Skąd je masz ? I dlaczego aż 4 ?- Zapytałam pełna podniecenia prowadząc ją do pokoju.
-To miała być niespodzianka. Wygrałam je. A 4 dlatego, że ktoś jeszcze z nami idzie.
-Dziękuję ci kochana ! A kto ?
-Bartek i Paweł. Powinni być za 10 min. . 
-Bartek ?!- 
-No tak... Mówił, że go bardzo polubiłaś.
-Tak, jasne...- Powiedziałam ironicznie. Nie chciałam iść tam z moim nowym partnerem, no ale bardziej zależało mi na meczu. Byłam taka szczęśliwa. Nigdy nie przypuszczałabym, że pojadę na mecz. Mama nigdy mi nie pozwalała, bo bogaci nie byliśmy abym jeździła na jakieś mecze. 
   Minęło 20 min., a nie 10 zanim chłopcy się zjawili. Wpuściłam ich do domu po czym zorientowałam się, że nadal jestem w piżamie.
-No to ten... Wy idźcie do Eweliny. A ja... Pójdę się ubiorę.-Szybko ruszyłam do szafy wyjmując z niej koszulkę kibica Skry, którą kupiłam na aukcji około rok temu. Narzuciłam ją na siebie w łazience po czym wciskając w siebie parę dżinsów zeszłam na dół. Przy schodach stał Bartek.
-To dla Ciebie.- Wręczył mi różę po czym uśmiechnął się śmiejąc się lekko.
-O jej...Dziękuję. A z jakiej to okazji ?- Zapytałam wąchając czerwony pąk.
-Myślisz, że dlaczego spóźniłem się z Pawłem ?
-No nie wiem... - Uśmiechnęłam się po czym razem z nim weszłam do pokoju. Ewelina również dostała różę, prawdopodobnie od Pawła. Nie sądziłam, że Bartek będzie miły. Wydawał się...'Groźny'.
-No dobra... Chodźcie do mnie na górę, zrobimy jakiś plakat.- Powiedziałam zapraszając ich
do swojego pokoju. Weszliśmy po schodach po czym do mnie. Wyciągnęłam z szafy rulon żółtego papieru. Złapałam w rękę czarny marker. Zaczęłam się zastanawiać.
-Co napiszemy ?- Zapytałam opierając brodę na dłoni. Spojrzałam po kolei na każdego kto siedział na przeciw mnie.
-To może ten tekst z piosenki... Jak to było ?- Powiedziała Ewelina próbując przypomnieć sobie ten zwrot.
-Mamy żółte serca, w których płynie czarna krew. Bo to SKRA Bełchatów, bo to SKRA Bełchatów jest. - zanucił Bartek uderzając ręką w nogę w takt rytmu piosenki. Każdy z naszej czwórki zrobił niesamowitą minę. Po pierwsze radocha była z tego, że w końcu mamy pomysł na hasło, a po drugie Bartek miał niesamowity głos. Po naszych minach, trochę się speszył.
-Tsa...To robimy to ?- Zapytał łapiąc do ręki markera. Napisał te dwa zdania po czym spojrzał na mnie. Prawdopodobnie zauważył, że cały czas się na niego gapiłam. Ale nic nie poradzę. Na początku go nie lubiłam, wydawał się taki... Za bardzo pewny siebie. Ale teraz widzę, że jest nawet słodki.
-To jedziemy ? Mój kumpel nas podwiezie. Powinien być już pod domem. - Stwierdził Paweł wyglądając przez okno. Wszyscy szybko się zebraliśmy i po chwili siedzieliśmy już w dość dużym ale za to brudnym vanie. Mówi się trudno, ale mimo to mieliśmy jakiś dojazd. Nic mi dzisiaj nie zepsuje humoru.
                                                                      ***

    Droga do Bełchatowa zajęła krócej niż sądziliśmy. Po upływie półtora godziny dojechaliśmy
na miejsce gdzie planowaliśmy, że będziemy ok 40 min. później. Dla mnie to i troszkę lepiej. Z jednej strony mogę zwiedzić to dość piękne miasto, a z drugiej- nie wiem czy wytrzymam ten czas kiedy cokolwiek zrobię będę podekscytowana tym, że zaraz wkroczę na trybuny siatkarskie gdzie miał rozegrać się mecz mojej ulubionej drużyny siatkarskiej.
   Wysiedliśmy z vana Michała- kumpla Pawła. Mieliśmy wielkie chęci aby gdzieś pójść, ale gdzie ?
Przecież nie znaliśmy tej miejscowości. Gdyby Michał od razu nie odjechał pokazały nam okolice, bo ponoć tu mieszka jakaś jego ciotka ze strony dziadka, albo chociaż pożyczył by nam którąś z map, które wszystkie ok. 50 trzymał w schowku. Sądzę, że nawet ich nie używał. Najwyraźniej musieliśmy sobie sami poradzić. Drogę na halę znaliśmy plus mniej więcej Ewelina wiedziała gdzie jest pobliski sklepik. Po tym jak nam to oznajmiła szybko szliśmy razem z nią, w stronę którą nam wskazała, ponieważ byliśmy spragnieni.
Po upływie paru minut znaleźliśmy się przy kiosku.
-Macie jakieś drobne ?- Zapytałam wkładając raz jedną, raz drugą rękę do kieszeni spodni próbując wyjąć drobniaki.
-Ja mam dwie dychy.-Powiedział Bartek wręczając mi dwa, dość pogięte, nominały o wartości 10 zł. Uśmiechnął się do mnie, po czym ja również to odwzajemniłam. Podeszłam do okienka, w którym wyglądała kasjerka w średnim wieku trzymając papierosa w jednym ręku. Druga ręka była zajęta przewracaniem przed tygodniowej gazety.
-Dzień dobry. Poproszę jedną butelkę wody gazowanej i paczkę czipsów.- Oznajmiłam kobiecie kładąc na blat pieniądze. Spojrzała na mnie od dołu do góry po czym wstała swoją za przeproszeniem wielebną dupą i sięgnęła jedynie po czipsy, bo wody stały obok niej. Schowała moje, konkretniej Bartka, pieniądze po czym zajęła się swoją 'pracą'.
-Łap, potem Ci oddamy.- Powiedziałam wręczając Bartkowi resztę z zakupionych rzeczy. Usiedliśmy wszyscy w czwórkę na dość starej ławeczce. Po kolei 'szła' woda. Oczywiście najpierw Ewelina wraz ze mną, na koniec chłopcy. Między czasie częstowaliśmy się dość ostrymi czipsami. Moja mama uważała, że są nie zdrowe i nie pozwalała mi ich jeść dla tego się cieszyłam, że teraz mogę. Może i miała racje, ale są przepyszne. Rozkoszując się ich smakiem dość przypadkowo spojrzałam na zegarek widniejący na moim nadgarstku.
-Bosze, już 15. A mecz jest o 15:15 !- Wykrzyknęłam zrywając się na proste nogi.
-Nie, jest dopiero 14.- Powiedziała Ewelina zerkając na czas w jej komórce.
-Ewelina, idiotko! Przecież sama wczoraj mówiłaś, że musisz zmienić godzinę w telefonie, bo coś ci się po przestawiało.
-A... No tak. - Zerknęła raz na mnie raz na chłopaków. Nie wiem, czy to było celowo, czy nie. Ale  patrzyła na nas tak jak by się nic nie stało.
-A, czyli mamy teraz szybko pobiec tak jak w filmach z nadzieją, że zdążymy.-Zapytała Ewelina prawdopodobnie nie z ironią. Położyłam dłoń na twarzy załamując się z jej inteligencji. Wszyscy szybko pobiegliśmy w stronę hali. Nikogo po drodze nie zauważyliśmy, pewnie dlatego, że ci ludzie pamiętali o czasie, w którym miała grać ich ulubiona drużyna. 'Ewelina nigdy nie zajmie się przypomnieniu nam o czasie'-myślałam podczas biegnięcia. Byłam już strasznie zdyszana, tak samo ona, Bartek i Paweł. Ale musieliśmy tam dobiegnąć. I jest ! W końcu znaleźliśmy się pod halą sportową, w której były rozgrywane mecze.
Zaczęliśmy zmierzać do wyjścia kiedy zobaczyłam jednego z ochroniarzy zamykających wejście. Podbiegłam do niego.
-Nie! Jeszcze my!- Krzyknęłam z rozpaczą łapiąc ca jedną z 'furtek'.
-Przykro mi dzieciaki, nie mogę Was już wpuścić. Mecz się zaczął.- Powiedział łysy, dość napakowany mężczyzna. Na szyi miał tatuaż, chyba to był wąż.
-Nie no, błagam. Muszę tam wejść. Jest to prawdopodobniej jedyny mecz siatkarski mojej kochanej drużyny siatkarskiej. Nie mogę tego przegapić...- Z moich ust wydobył się błagalny ton. Chyba go powoli zaczęłam przekonywać. Stanął, spojrzał w dół jak by się nad czymś istotnym zastanawiał.
-A za jaką drużyną jesteście ?-Zapytał podejrzliwym wzrokiem.
-PGE SKRA Bełchatów.- Pełni pod ekscytowania w wymawianiu tego dość krótkiego ale jakże ważnego dla mnie zdania, odpowiedziałam.
-Niech Wam będzie.- Powiedział otwierając na nowo 'furtkę'. Mieliśmy szczęście, że ochroniarz był fanem Skry, bo inaczej nie wiem jak by to było.
Wbiegliśmy szybko po schodach i po chwili znaleźliśmy się na trybunach. Właśnie dokładnie w tej sekundzie Bełchatów zdobyło pierwszy punkt w tym meczu. Wszyscy kibice zerwali się na nogi wiwatując. Czułam sie jak by wiwatowali mi. Ale emocje !



___________________________________________
I jak Wam się podoba ? *.*
BŁAGAM KOMENTUJCIE, BO NIE WIEM CZY KTOŚ TO CZYTA ;c

Atanasijević






sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział I


-Jeszcze został tylko jeden set.
Powiedziałam do mamy wciskając znów 'play' na klawiaturze laptopa. Była już 1 w nocy. Mama jak zwykle krzyczała, że siedzę po nocach oglądając tylko te mecze. Nic na to nie poradzę. Lekcje kończę o 15 i do tego jeszcze treningi z siatkówki do 19. Następnie muszę odrabiać lekcje i się uczyć. A w liceum nie mogę sobie tak po prostu tego olać. Więc nie miałam kiedy indziej czasy aby nadrabiać nie obejrzane mecze.
   W internecie była dość słaba jakość, ale można było dostrzec siedzącego na ławce Anastasiego ze zdenerwowaną miną. Reprezentacja Polski przegrywała z Włochami ostatnim setem. Było 7:11. Miałam wielką nadzieję, że Polska jeszcze wygra. Niestety... 'No nic, nic na to nie poradzę'- pomyślałam zamykając laptop. Położyłam się w łóżku, odpisałam na ostatniego sms do Eweliny i zasnęłam.
     Kolejny dzień... Koleje lekcje... I kolejny trening. Tylko to ostatnie mnie pocieszało. Była już 6:00
rano. Zaspana jak zwykle wstałam i zeszłam na dół na śniadanie. Jednak jego nie było. Moja mama nadal spała. Uważa, że mając 16 lat powinnam sobie robić posiłki. Tak, może i powinnam. Ale ciężko trochę wstać po 5 godzinach snów i robić sobie rano kanapki. Już teraz nic na to nie poradzę. Zaparzyłam sobie kawę na rozbudzenie i do tostera włożyłam dwie kromki chleba. Posmarowałam je miodem. Były pyszne.
Dopiłam jeszcze tylko pół kawy i zerkając na zegarek szybko poleciałam do łazienki aby się trochę ogarnąć. Zaplotłam sobie szybko warkocza, umyłam zęby, ubrałam się i wyszłam szybko z domu. Na ulicy spotkałam Ewelinę, równie zaspaną tak jak ja.
-O hej ! Nie wieżę, że Polska przegrała...-Zawołałam do przyjaciółki i zaczęłam rozmowę o wczorajszym meczu, który Ewelina tak jak ja oglądała.
-Siemanko. Ja też, mam nadzieję, że mecz w sobotę pójdzie im lepiej. - Powiedziała przyspieszając mi kroku.
-Tak, ale chociaż obejrzymy go na żywo.-Powiedziałam uradowanym głosem.

                                                                     ***
 Zaczął się trening. W końcu ! Miałam już dość tych lekcji. Na każdej z nich prawie zasnęłam.
A najbardziej na historii. Śniło mi się, że nauczyciele uczyli nas o siatkówce. To było by coś. A nie.. Jakieś kosiny, sriny i tak dalej. To nam się w życiu nie przyda, ale siatkówka owszem.
   Jak zwykle dobieraliśmy się w pary dziewczyna-dziewczyna,  chłopak-chłopak. Tym razem za nim postanowiliśmy to zrobić trener gwizdną gwizdkiem i zawołał nas do siebie.
-Dzisiaj będzie trochę inaczej. Dziewczęta w siatkówce potrzebujecie też siły, a wy chłopcy zręczności i refleksji. Nauczycie się tego od siebie.- Powiedział używając gestu rąk.-A więc od dzisiaj dobrałem was sam. - dokończył wskazując na listę wiszącą na drzwiach.
-Zajebiście po prostu... - Powiedziałam do Eweliny z ironią ruszając w stronę drzwi. List było dwie. Każda dziewczyna miała przydzielonego chłopca do pary. Przejechałam palcem po liście szukając swojego imienia i nazwiska. Jest...'Agnieszka Parsuwiewicz - Bartek Poznań'.
-Kto to jest...?- Zapytałam sama siebie. Nagle ktoś zaczepił mnie palcem.Obróciłam się. Stał przystojny chłopak. Chodził na treningi ale nie utrzymywałam z nim kontaktu.
-Siema laska. Ja jestem Bartek. Trener nas do siebie przydzielił.-Powiedział mój nowy partner po
czym uśmiechnął się.
   Stanęliśmy na przeciwko siebie na boisku. Inne pary zrobiły tak samo. Złapałam jedną z piłek,
które rzucił trener i odbiłam do Bartka. On, zamiast do mnie odbić ściął piłką w moją stronę.
-Co ty robisz ?!- Zapytałam z wyrzutem odchylając się od uderzenia piłką w twarz.
-Nie słyszałaś trenera ? Masz się siły nauczyć...A nie gadasz tylko. - Odpowiedział z przewagą w głosie.
'Co za pajac..'- pomyślałam odbijając raz prawą raz lewą piłką w podłogę by rozgrzać ręce. Ponownie piłka z moich rąk trafiła do niego. Tym razem odbijaliśmy w miarę 'normalnie', bo tak jak wcześniej robił to z taką samą siłą.
[...]
    Nadszedł koniec treningu . Szybko poszłam do szatni i przebrałam się. Był w niej straszny tłok więc
z niej wyszłam. Oparłam się o ścianę. Za chwilę wyszła i Ewelina. Ruszyłyśmy w stronę wyjścia i tusz po chwili znalazłyśmy się na dworze.
-Kogo Ci przydzielili ?- Zapytałam mając pewną nadzieję, że kogoś gorszego ode mnie.
-Takiego jednego Pawła. Fajny z niego gość. Dużo rozmawialiśmy i w ogóle. A tobie kogo przydzielili?- Uradowana zapytała.
-Lepiej nie pytaj... Za bardzo pewny siebie gość.- Dodałam przewracając oczami.
   Doszłyśmy już do domów. Każda poszła w swoją stronę. Ja musiałam przebyć jeszcze ciemną,
ślepą uliczkę. Nie lubiłam tędy w nicy chodzić. Za wielką mam wyobraźnie. Ale jakoś doszłam do domu.
-Już jestem ! - Zawołałam wchodząc do domu. Szybko rozpięłam i zdjęłam szybko kurtkę wraz
z butami po czym poszłam prosto do kuchni. Zaparzyłam sobie kakałko, posłodziłam i wbiegłam po schodach na górę. Dochodziła już godzina 21. Pośpiechem włączyłam laptop i odtworzyłam stronę, na której zawsze oglądałam mecze. Kliknęłam w mecz Skry z Deltą. Już prawie mi się załadował gdy nagle wszystko się wyłączyło. Postanowiłam włączyć światło. Jednak się nie udało.
-Mamo ! Włącz prąd. - Powiedziałam naiwnie krzycząc przez klatkę schodową.
-Nic nie zrobię. Coś chyba robią na ulicy. Zaraz pójdę i zobaczę.- Odpowiedziała nakładając płaszcz i wychodząc z domu. 'Świetnie po prostu, jak ja teraz obejrzę mecze?'-pomyślałam po czym wyciągnęłam telefon by oświecić sobie drogę przez schody na dół. Będąc już prawie w połowie drogi potknęłam się  o jedną z zabawek mojego psa Krakersa ale dość szybko złapałam równowagę. Ostrożnie zeszłam na dół. W tym samym momencie do domu weszła moja mama.
-Nie ma rady. Najpóźniej za tydzień włączą prąd.- Powiedziała smutnym głosem.
-Za tydzień ? I jak ja niby obejrzę mecze ?!- Wykrzyknęłam. Moja mama spojrzała na mnie miną typu 'Bo niby Twoje mecze są najważniejsze'.




_______________________________________________________________________
I jak się podoba ? Sądzicie, że co powstanie między Agnieszką a Bartkiem ? ;)
Pozdrawiam ♥
♥♥

Siemanko

Siemanko. Mam na imię Angela. Pochodzę z niewielkiej miejscowości. Będę tu pisać coś w rodzaju książki, opowiadania itp. o siatkówce. Nie wiem czy Wam się spodoba. Mam taką nadzieję. ;)
Pozdrawiam.